smak dzieciństwa

Bardzo się staram, by nasz blog nie stał się blogiem „matki wariatki”, czy blogiem „ojca”. To jednak, czego obecnie doświadczam w kontakcie ze swoim dzieckiem jest niesamowite. Fala euforii i energii jaką czerpę z przebywania z Jagną nie równa się niczemu, co do tej pory przeżyłam! Patrząc na Nią rozczulam się, robi mi się ciepło na sercu, a niejednokrotnie po prostu wzruszam się i chcę, by chwila, w której jesteśmy nigdy się nie kończyła.

Wczoraj miałyśmy super dzień. Tylko we dwie, bo Przemek musiał wyjechać. Zabrałam Jagnę nad rzekę. Niby nic takiego, a Ona przez prawie godzinę wrzucała kamienie do wody i zdawała się w ogóle tym nie nudzić. Wręcz przeciwnie – wraz z upływającym czasem Jej zaangażowanie rosło. Dokładniej wybierała kamyki, komentując na bieżąco i wciągając mnie do zabawy.

   

Stałam obok bacznie obserwując i przysłuchując się. Patrzyłam na nią, taką już dużą, choć jeszcze bardzo małą. Znów porzemknęła mi przez głowę myśl o czasie, który za szybko gna. Jednak bardziej chciałam myśleć o tym, że Jagna doświadcza właśnie beztroskości dzieciństwa, że tak niewiele tak mocno może cieszyć…

Zapętlamy się czasem w dorosłości, a to za czymś goniąc, a to czymś się zamartwiając. Przestajemy czasem widzieć piękno małych rzeczy. Dzieci tak nie mają. Wszystko jest dla nich nowe, ciekawe, warte uwagi. To bezcenne!

To właśnie chcemy swojemu dziecku dać – beztroskie dzieciństwo! Plum kamykiem do wody, szaleństwo w hamaku, ubłocone buty, umorusaną czasem buźkę, a na niej najszczerszy, najgłośniejszy śmiech.

Wy też tak macie?

2,5 miesiąca

Sięgnęłam dziś na internetową półkę z blogiem. Zdmuchnęłam z jego okładki wirtualny kurz, przewertowałem strony… Dawno mnie tu nie było. Sylwester płynnie zamienił się w ferie. Ich koniec wyznaczył początek prac remontowych w Smolnikowych Klimatach. Prawie cały marzec systematycznie zcieraliśmy wirujący w powietrzu kurz, zamiataliśmy wióry z podłogi i nim się spostrzegliśmy – znów płynnie – nadeszły święta.

To niby tylko 2,5 miesiąca, od mojego ostatniego wpisu, a tyle się wydarzyło… Za pasem majówka. Szczerze przyznam, że nie wiem jak się to wszystko co roku dzieje, że nim przestawię się na wpisywanie w datę zmienionego roku, już mamy wiosnę (no przynajmniej tę kalendarzową 😉 ) i weekend majowy w perspektywie.

Nie będę Was zanudzc szczegółami remontu. Napiszę tylko tyle, że od teraz będzie Gościom u nas jeszcze cieplej 😉 . Prysznic w Bieszczadzie doczekał się od dawna upragnionej szyby.

   

W oknach mamy moskitiery! Zapraszamy do wypróbowania zastosowanych rozwiąząń na własnej skórze. Jest się czym cieszyć 🙂 .

Choć Wielkanoc była mocno mokra, a nawet rzec można, że chwilami zimowa, to bardzo miło spędziliśmy czas w towarzystwie naszych stałych Gości.

   

   

Bieszczady to niełatwe miejsce. Lubią zaskoczyć deszczem i śniegiem, a i niemiłosiernym BŁOTEM 🙂 . Nie każdy jest na to gotowy, ale tegoroczni Goście za nic mieli aurę. Odnaleźli się w warunkach jakie zastali świetnie i doszukali się piękna regionu między kroplami deszczu 🙂 . 

Moi drodzy, to będzie ciekawy i wymagający rok dla nas. Choć nasz dom jest spełnieniem marzeń, to marzyć nie przestaliśmy. Mamy przed sobą duży projekt, jeszcze z takim się nie mierzyliśmy. W równym stopniu targają nami ekscytacja i lęk – Biesy i Czady. Czuliśmy się tak już kiedyś 🙂 . Nie będę jeszcze za wiele zdradać, ale proszę – trzymajcie kciuki. Żeby troszę poruszyć Waszą wyobrażnię pokażę Wam takie zdjęcia:

Oczekujcie uaktualnień, mamy nadzieję, że już za chwilkę wszysto ruszy 🙂 .