czas dla nas

Czas zimy przyszedł, jak udało się Wam już za pewne zauważyć :). To jedena z moich najukochańszych pór roku! W sercach naszych nastał spokój – jest śnieg, będzie dobrze ;). Oczekiwanie na mroźny sezon było w tym roku długie, aż pojawiło się w nas zniecierpliwienie. Co prawda puchu białego mogłoby spaść znacznie więcej, ale dobre i to co mamy. Przyzwyczajenie ostatlich kilku lat wciąż jednak podpowiada, że zima zaczynać powinna się końcem października i trwać do kwietnia. Och… Czas nauczyć się jednak nowych „zasad”.

Do nowości należy także fakt, iż ja, nie lubiąca wycieczek pieszych w góry, chyba zaczynam się do nich przekonywać. Z braku opcji na szleńswo na dwóch deskach w tym roku i spacer po górach sprawia przyjemność. Dziś obraliśmy kierunek: Wetlina. Na Chatkę Puchatka z uśmiechem na twarzy maszerowaliśmy uskrzydleni :). Bez pośpiechu z przerwami na fotki dla Was.

Zima w Bieszczadach jest. Przyjeżdzajcie się nią nacieszyć, bowiem jest cudnie! Oczywiście nie pozostaję gołosłowna. 

                      DSC02741    DSC02731   

                                                         DSC02723 

                                           DSC02726

DSC02711   DSC02705

rodzina

Powtórzę się, lecz bardzo świadomie. RODZINA to bardzo ważne słowo – zawsze ma sens. Sens głębszy niż jego podstawowa definicja. Śmiem bowiem twierdzić, iż Rodzinę tworzą nie tylko nasze więzy krwi…

Kiedy Goście pytają nas skąd jesteśmy zawsze odpowiadam, że „z różnych stron świata, w różnym okresie naszego życia”. Bowiem oboje urodzeni w Zawierciu i tam też wychowani, studiowaliśmy w Kielcach, po czym wyjechaliśmy do Jackson Hole, Wyoming, by odnaleźć w sobie tęsknotę za Bieszczadami, gdzie osiedliśmy teraz. Pokolenia więzów krwi sprawiły, iż doświadczyliśmy w życiu budującej przyjemności podróżowania. Bez wsparcia Rodziców, Dziadków i Rodzeństwa nasza podróż nie byłaby możliwa. Jednakże to, kim dziś jesteśmy i jak widzimy świat, to nie wyłącznie zasługa Rodziny w jej podstawowym rozumieniu.

Tak, jak „pochodzimy” z różnych części Polski i świata w różnym okresie życia, tak różne Rodziny nas wspierały na tych etapach. I dla przykładu mamy naszą Rodzinę, czyli połączone klany Siudaków i Szczygłów wraz z ich „odnogami” 🙂 w postaci potomstwa naszego Rodzeństwa. Koleją rzeczy pojawiła się akademicka Rodzina pod postacią „współspaczy” i najbliższych przyjaciół z okresu studiów, a mamy i „hamerykańską”, która choć teraz z dala od nas, to jednak uczuciowo bardzo blisko.

Pomyslicie, że to mój jakiś szlony pomysł i że nie do końca się zgadzacie. Zastanówcie się jednak sami… Jak to możliwe, że po 10 latach spotykacie się z kimś, kto dzielił z Wami pokój w akademiku, lub „prawie” w nim mieszkał i ten cały czas „pomiędzy” jakby nigdy nie zaistniał… Że wciąż śmieszy Was ten sam dowcip, że uwielbiacie dzieci swoich przyjaciół, a one darują Wam laurki… Rodzina??? Dla mnie tak! 

Prezentuję część naszej akademickiej Rodziny, z która m. in. wychodzimy świetnie na zdjęciach 😉:

DSC02289   DSC02290

I same dzieciaki:

DSC02233

Cały weekend był niepowtarzalny!!! A to wszystko możliwe dzięki naszmu domowi, w którym mieścimy się wszyscy i  w którym czujemy się razem świetnie. 

DSC01962

wszystko jest w sercu

Tak sobie dziś pomyślałam :). Czas wziąć sprawy w swoje ręce!

Można poprosić, można zamówić, a nawet zapłacić profesjonalmenu fotografowi za fotki przeróżne. Metodą prób i błędów jednak można nauczyć się „pstrykać” samemu. Zaczynam się więc uczyć. Takie dziś wyzwanie podjęłam. Może nie do końca dobre, może nieprofesjonalne, ale z pewnością pełne uczucia są moje zdjęcia naszego domu. Nikt nie kocha, nikt nie zna i nie rozumie go tak, jak Przemek i ja. Oto efekty:

DSC01697

DSC01693

DSC01679

DSC01683

DSC01667DSC01663

DSC01716

DSC01780

DSC01783

DSC01759

DSC01764

DSC01738

DSC01737

DSC01757

Prezentuje małe fragmenty wszystkich naszych sypialni – od Przytulnej, przez Lawendową i Bieloną, po Południową. A ja wciąż studiuję „biblię” – intrukcję. Jedynie 330 stron opisu aparatu:

DSC01135

Nie poddaję się :). Trzymajcie kciuki!

zima stulecia :(

Przyznaję… smutno mi z powodu braku zimy. Rok temu tłumaczyłam sobie, że jak tylko przeprowadzimy się w Bieszczady, to już więcej zim bez śniegu nie będzie! Już zawsze będziemy mogli cieszyć się białym szleństwem. Trzymało mnie to „przy życiu”. Od kiedy pamiętam kocham zimę i śnieg! Za zwyczaj spadał na moje urodziny końcem listopada… W tym roku nawet nie spadł na Przemkowe w połowie stycznia :(. Ostatnie +/- 10 lat życia przyzwyczaiło nas do puchu od początku października do połowy czerwca. Wiem… Końcówki zim bywały ciężkie. Opadające na ziemię doskonałe płatki śniegu w czerwcu też nie były do końca wymarzoną sytuacją. Patrząc wstecz tęsknię jednak. A bo ja w ogóle tęsknię…

No, ale co my możemy zrobić? NIC, niestety. Nacieszyć trzeba się więc stanem obecnym – wiosną podczas tej zapowiadanej przez wszystkich w okolicy „zimy stulecia”. Bo ja sądzę, iż ona takową jest – tylko w innym niż oczekiwany aspekcie ;).

Alta i Schnappsie nie narzekają:

DSC01444   

DSC01460

DSC01487

 Bawią się w najlepsze i brak śniegu nie robi im żadnej różnicy, a jeśli już to „inplus” ;).

Dzięki naszym bieszczadzkim przewodnikom, też staramy się cieszyć tym co jest. I tak dla przykładu: spacery można „uskuteczniać”, bo jest u nas na co popatrzeć.

DSC01423

DSC01539

DSC01507

Nie do końca to jednak to samo, ale zawsze coś. Ja tylko mam taka małą prośbę. Zimo, nie odchodź na zawsze…

„hejterzy”

Jakiś czas temu dostałam smsa od bratowej. Pytała, czemu nic nie piszę, żadnych zdjęć nie dodaję na blogu. Odpowiedziałam Jej zupełnie szczerze, że zbieram myśli na jakiegoś pozytywnego posta. Może jednak powinnam podzielić się z Wszystkimi i tymi nie koniecznie pozytywnymi przemyśleniami, jakie chodzą mi po głowie. 

Otóż odnoszę wrażenie, że opluwanie innych w Internecie to „sport narodowy”  Polaków. „Jedziemy” po wszstkich: naszych sportowcach, reżyserach, kolegach z pracy. Pogoda dostaje „za swoje”, bo albo za gorąco, albo za zimno, bo pada albo właśnie nie, a powinno :). Obrywa się i nam Smolnikowym Klimatom. Fakt, doskonali nie jesteśmy. Co gorsza… Wiemy, że nie będziemy nigdy! Ale co tam my…

Zaskakuje mnie nagonka na Jurka Owsiaka! Od 22 lat co roku słyszymu o Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. Myśl o niej sprawia, że się robi ciepło na sercu. Jest wielkim wydarzeniem, które dla odmiany ma w mediach wydźwięk POZYTYWNY! Czy tego ludzie nie zauważają??? Na prawdę sądzę, iż jest „świąteczna”, bowiem wyzwala – przynajmniej we mnie – takie same uczucia, jak Boże Narodzenie. Człowiek czuje się jakiś lepszy, na chwilę zatrzymuje się i chce uwierzyć w cuda.

Skąd więc ta zazdrość? Ten wszechobecny jad??? Nie wiem… Może niektórzy mają po prostu wielkie kompleksy i nie rozumieją, że ktoś może budzić się codziennie z intencją najczystszą, by sprawić innym  przyjemność… by na świecie było troszkę weselej i „ładniej”… Może niektórzy nie wiedzą jaka to ciężka praca. 

Opamiętajmy się!!! Idźmy na siłownię zamiast dawać upust własnym frustracjom w Internecie… To zdrowsza i przyjemniejsza dla otoczenia opcja!

P.S. W Bieszczadach pada dziś śnieg :).

śniadanie mistrzów

Zaczynam obawiać się, że z czasem „Smolnikowe opowieści” przekształcą się w kulinarny blog SK :). Gotowanie sprawia nam tyle frajdy! Choć czasm nie ukrywam, to ciężka praca. Fizyczna, ale i organizacyjno-logistyczna. Próbował bowiem ktoś gotować dla 15 (no z nami to 17) osób na tradycyjnej kuchence z czterema palnikami i z jednym piekarnikiem :)? Ach… Pewnie tak – na święta! My tak gotujemy praktycznie codziennie przez sezon letni, świąteczny i sylwestrowy.

Przychodzą jednak wolniejsze dni, gdy dom cichnie na „dwa dni” i wówczas dopieszczamy stare pomysły i udoskonalamy wypróbowane przepisy. Dziś na tapetę padło „śniadanie mistrzów”, jak Przemek je nazywa. Jedno z naszych ulubionych przed dniem na stoku. Tak się akurat złożyło, że padał dziś śnieg i pomyśleliśmy, że zadbać trzeba o narciarzy, którzy miejmy nadzieję w końcu pojawią się w Bieszczadach :). Oto nasza propozycja:

DSC01193       DSC01199

     DSC01202

 

Ktoś głodny???

wu wu wu :)

Szaro-bury dzień ponury. Taki, kiedy nic się nie chce. Mogę nawet powiedzieć, że kolejny w tej samej tonacji emocjonalnej :). W oczekiwaniu na zimę dni sie dłużą. Myśli podpowiadają, że już dawno powinna ona była do nas zawitać i cieszyć nas śniegiem i mrozem, a tu nic. Pozostaje nadzieja na białe szleństwo.

Jednak dzień nie jest zmarnowany, jak początkowo sądziłam. Po pierwsze ruszamy całą parą z Nowym Rokiem. Przemo w gminie składa dokumenty i wnioski. Czas zabrać się za planowanie wiosennych projektów. Będzie ich kilka.

A od rana i w moim „biurze” praca wre. W końcu jest, NASZA NOWA STRONKA WWW :). Wciąż ją dopieszczamy, poprawiamy. Odpalona została już 31 grudnia, ale dopiero dziś nabiera ostatecznych kształtów. Zajrzyjcie sami:

www.bieszczady-smolnikoweklimaty.pl

Malutki „pre view” dla Was. 

Zrzut ekranu 2014-01-09 (godz. 01.19.41)

Ale się cieszymy!!!