przyznaję się

Muszę. Nie mam wyjścia, jak tylko szczerze się przyznać. W swoim i Przemka imieniu :). 

Przeprowadzka tu kosztowała nas wiele. I nie mam tu na myśli żadnych materialnych kwestii. Zawsze powtarzamy, że najwyższa cena jaką przyszło nam zapłacić za spełnienie marzeń o życiu w Bieszczadach i prowadzeniu „domku na kurzej łapce” ;), jest, a właściwie był, brak czasu na nasze pasje. Wspólnie umiłowaliśmy lat wiele temu wysiłek fizyczny. Trzeba się spocić, bo trzeba wypocić! Trzeba się zmęczyć, bo odpoczynek smakuje wówczas jeszcze lepiej. „Go, go, go” od zawsze było naszym mottem. Jednakże…

Bycie własnym szefem jest tak samo słodkie, jak i gorzkie. Zawsze znajdzie się coś do zrobienia kosztem siebie. Zawsze wypada zrobić coś dla kogoś przed sobą. A i owszem – taki wybraliśmy „fach”. Nie ma co nad tym rozważać zbędnie. Wydawać by się mogło, iż przyjście na świat dziecka w tym i tak już intensywnym dla nas świecie, spowoduje tylko większy chaos. O matko! To większy być może ?!? Okazuje się, że nie. Jagna usystematyzowała nasz świat. Dzięki niej prioretyzujemy lepiej. Odnaleźliśmy siebie w nowych sytuacjach. Poznaliśmy nowe dziedziny. Dzięki Jagnie uczę się na nowo patrzeć na Smolnik. 

Widzę, że nasze Dziecko dorasta w jednym z najczystszych rejonów Polski. Oddycha najlepszym powietrzem, jakie nasz kraj może Jej zaoferować. Tym powietrzem oddychamy i my. Jagna całe lato biegała po trawie boso. Tak nauczyła się chodzić. Może to i „głęboka wiocha” dla kogoś. „Daleko wszędzie” – fakt, ale… Jaką my tu mamy jesień:

DSC05142   DSC05137

DSC05151

DSC05110

DSC05121   DSC05125

DSC05140

DSC05136

DSC05129   DSC05124

DSC05130

DSC05115  DSC05113

DSC05123

DSC05097

DSC05127   DSC05100

DSC05122

DSC05111

DSC05118

Nie zamieniłabym naszej wiochy na nic innego! 

malwa

Wrzesień…

DSC04906   DSC04907

DSC04914

Poranki spowija gęsta i wilgotna mgła. Niezbyt jednak uparta – przebija się przez nią słońce, które lśni mnogością srebrnych nici babiego lata unoszących się w powietrzu i okalających rośliny.

DSC04915

DSC04913

Tylko o poranku można je dostrzec i delektować się ich pięknem. Wraz z dojrzewaniem godzin dziennych, delikatność i urok pajęczych nici zanika. Stają się niewidoczne, by znów pojawić się kolejnego dnia do porannej kawy. To wyjątkowość tej pory roku – kocham ją!

Dzisiejszego ranka zauważyłam taką jedną pajęczynę. Wyjątkową! Oplotła naszą malwę.

DSC04911

Tak, tak… Tę Malwę, której czoła chylił każdy z naszych wakacyjnych Gości 🙂 . Kto nas w te wakacje odwiedził/odwiedza, wie o której mówię, a właściwie piszę 😉 . Nieustępliwie rosła tak, by witać i żegnać każdego z przechadzających się przed naszymi oknami Gości. Jedni ją omijali, inni pod nią przechodzili, jeszcze kolejni wpadali na nią notorycznie każdego dnia, zapominając o jej istnieniu 🙂 🙂 🙂 . Przemek nazwał ją „irytującą”, Jagna nie omija jej obojętnie, wąchając ją kilkukrotnie każdego dnia, a ja po prostu ją polubiłam 🙂 . 

DSC04912

DSC04910

Wiem, że babie lato wróci za rok, bo zawsze wraca 😉 . A ja z nadzieją, oczekiwać będę powrotu Malwy. Marzę, by i za rok była tak niesforna – albo nawet i bardziej 😉 .

Trzymajcie kciuki za powrót malwy!