światło i cień

Ja wiem, że koniec wakacji zbliża się nieuchronnie.

Ja wiem, że już niebawem uczniowie dostaną do rąk nowe plany lekcji i spakują do plecaków książki.

Ja to wszystko wiem…

Sama nie jestem gotowa jeszcze na jesień. Czuję jakby to lato wybitnie szybko mi uciekło. Nie „wygrzałam” jeszcze kości w promieniach dziennego słońca, a tu już wieczór przychodzi wcześnie.

Co by jednak nie czuć i nie pisać, o tej porze roku popołudniowe słońce tak pięknie zadomawia się w Izbie Biesiadnej. Wypełnia nasz dom ciepłym, spokojnym odcieniem, który sprawia, że jest jeszcze piękniej i leniwiej.

Światło i cień bawią się ze sobą w najlepsze. 

Jesieni, czy to Ty pukasz już do drzwi?

malowane wrota

Lato się przesyca. 

W soczysto zieloną linię horyzontu, wyznaczającą granicę ziemi i nieskazitelnie błękitnego nieba, wkrada się żółć skoszonych, wypalonych słońcem traw.

Toż to sierpień, a właściwie jego późna odsłona.

Sezon jest dojrzały. Wiele dni ciężkiej pracy za nami. Kilkadziesiąt wciąż przed.

Tym bardziej cenimy chwile oderwania się od codzienności i jej obowiązków. Tym piękniejsze stają się dla nas momenty spełnienia marzeń. I to nie tych wielkich, a tych maleńkich właśnie (czy my jeszcze wielkie w ogóle posiadamy?…). Bo kto właściwie śni o nowych drzwiach, czy „pół-szafie” w sypialni Lawendowej 😉 . 

Znów się udało!!! Udało się zmaterializować wizję żony i połączyć ją z praktykalizmem męża 😉 . Kompromis doskonały, nad którym nie „byle jacy” rzemieślnicy pracowali, zaowocował pięknymi drzwiami w łemkowskim stylu. 

   

No i ta niby szafa 🙂 :

Realizacje doskonałe, przerastające nasze oczekiwania.

Usiedliśmy wieczorem na ławce i pod bieszczadzkim gwieździstym niebem patrzyliśmy na te „wrota”. Nic więcej nam nie było trzeba do szczęścia.

Głęboki oddech, głowa w dół. Dziś przyjeżdża Babcia 😉 .