wartość dodana

Zdałam sobie sprawę z pewnej prawidłowości. Zanim człowiek otworzy drzwi swojego domu dla Gości, najpierw musi sprawdzić, czy jego głowa jest wystarczająco na innych otwarta. Wydaje mi się, że dla nas było to naturalnie. Tak chcieliśmy żyć. Bardzo lubimy przebywać w towarzystwie ludzi. Tym lepiej, gdy prowadzą całkowicie odmienne od naszego życie.

Zawsze staramy się czegoś nauczyć od każdego z naszych Gości. Słuchamy historii z życia korporacji, fascynują nas zapaleni sportowcy-amatorzy (z racji lokalizacji głównie biegacze), ale i profesjonaliści w przeróżnych dziedzinach. Uwielbiamy patrzeć na nasz dom uchwycony w migawce innego, niż własny, aparatu. 

Jest jednak jedna rzecz, którą ja osobiście lubię najbardziej. Taka wartość dodana naszej pracy. Wielką przyjemnością są powroty Gości. Zwłaszcza tych, którzy w tzw. „międzyczasie” stali się rodziną. Ot, tak byli sobie u nas we dwójkę 3 lata temu i „hop siup” teraz jest ich troje/czworo 🙂 . Czasem wydaje mi się, że widzieliśmy się przedwczoraj, a tu nagle „ta malutka córcia” ma już 6 lat i właśnie zaczyna po wakacjach zerówkę 🙂 . Nie ukrywam, że wiele ma to wspólnego z tym, że i my staliśmy się pełną rodziną. 

Sezon wciąż trwa. Jest już jednak trochę ciszej, choć złota polska jesień rozpieszcza nas w tym roku. Dzięki temu spowolnieniu i nasza mała rodzina ma kilka wolnych rodzinnych chwil dla siebie 🙂 . Odkładane na później spacery i wyjazdy właśnie realizujemy. 

Małe stópki dzielnie przemierzają drogę pod górę.

I w dół – choćby u Taty na rękach:

Jemy lody i odwiedzamy odkryte przez naszych Gości miejscówki. 

W końcu zaglądamy w miejsca, na które zawsze było za mało czasu.

   

Każdego jednak dnia cieszymy się naszym Smolnikiem.

Jeszcze tylko spójrzcie na to i dam Wam spokój. Mój On i Ona: