od kuchni

Pisałam Wam już o tylu rzeczach. Pokazywałam nasz dom widziany naszym okiem i w obiektywie innych. Widzieliście Smolnikowe Klimaty w fazie realizacji projektów, opisywałam codzienność, przedstawiłam Jagnę. Czasem piszę o uczuciach, które gdzieś się kumulują, czasem chciałabym wrzasnąć, ale wtedy raczej się powstrzymuję od pisania 😉 . Kiedy czuję, że mamy dobry czas chcę się tym dzielić – wychodzą pozytywne posty. Takie lubię najbardziej 🙂 .

To, co dziś do głowy mi przyszło, pojawiło się w myślach kilka dni temu. Nasz sezon jeszcze trwa. Zbliżamy się do magicznej cyfry… 6 miesięcy – tyle w tym roku trwać on będzie. Będzie, bo dokładnie zaplanowaliśmy jego koniec. Może gdybyśmy nie postanowili wziąć wolnego przed sezonem i po, to trwałby znacznie dłużej 😉 . Dziękujemy Wam za każdy dzień serdecznie. Jeszcze pewnie rozpłynę się w mowie „dziękczynnej” do Was, nasi Drodzy Goście, ale dziś też chcę w swoim i Przemka imieniu wyrazić naszą wdzięczność. 

Nie ukrywam, że taki sezon to czas pracy dla nas. Codziennie budzimy się z dokładnie zaplanowanym śniadaniem, ustalamy z wyprzedzeniem menu obiadokolacji. Skupiamy się nad Waszymi alergiami, wyborami, prośbami. Bardzo, bardzo staramy się, by nie zawalić. Przychodzą w związku z tym dni wielkiego zmęczenia. Dni kiedy – przynajmniej ja – czuję, że rozpadnę się na milion kawałków i nikomu nie uda się złożyć tych puzzli do kupy 😉 . Nie ma co oszukiwać. Jagna ma wpływ na te cięższe dni. Akurat ząbkuje, „szybciej” spała ostatniej nocy i wstaje bladym świtem lub nawet przed i gotowa jest do zabawy 😉 – bezcenne, cudownie, ciężkie poranki. W takie dni mam swoją taktykę. Robię kawę i z pierwszym jej łykiem przemykam z Jagną siedzącą na moim lewym biodrze, cichutko i bezszelestnie do Izby Biesiadnej. Biorę książkę Gości i czytam Wasze wpisy. Półgłosem – dla siebie i Jagny. Tak ładuję baterie na kolejny dzień, który zaczął się nieco za wcześnie. I co ja tam takiego czytam? Co takiego daje mi tyle siły?

Wszystko jest super – rysunki Waszych pociech, kulfoniaste podpisy maluchów pod słowami Waszego zadowolenia. Dla przykładu: „dom piękny”, „nie zmieniajcie się”, „czuliśmy się jak w domu”, „oddech od codzienności”, „cudowna rodzinna atmosfera”, „cisza”, „spokój”, „pięknie”. I jeszcze jedno, powtarzające się praktycznie w każdym wpisie: „PYSZNE JEDZENIE”. 

Dziękujemy! Staramy się najlepiej, jak potrafimy!

To właśnie stwierdzenie – „pyszne jedzenie” – sprawiło, że pomyślałam, że tak rzadko dzielę się opisami naszej kuchni. Zdjęciami serwowanych przez nas posiłków, a to tak ważna część naszej pracy. Powiem Wam, że na długo zanim sfinalizowaliśmy zakup naszego domu i na długo zanim faktycznie zaczęliśmy prowadzić agroturystykę przyjęliśmy kilka zasad. Jedną z nich jest:

„My jemy to co Goście, a Goście jedzą to co my.”

Koniec i kropka. Nie ma dwóch lodówek – jednej dla nas z „lepszymi” produktami, a drugiej dla Gości „żeby taniej wyszło”. Zasada, ta rządzi u nas i jesteśmy jej wierni od pierwszego posiłku. Szanujemy wszystkie wybory żywieniowe naszych Gości. Podajemy posiłki mięsne, wegetariańskie, wegańskie oraz bezglutenowe/bezlaktozowe, etc. Przywiązujemy wielką wagę do alergii żywieniowych Gości – mamy dla przykładu bezglutenowe naczynia i deski do krojenia. Nie jednokrotnie gotujemy 2 obiady dziennie. Pieczemy 2 ciasta, kupujemy specjalne produkty… A Wy to widzicie, doceniacie! SUPER!!!

Żeby nie być jednak gołosłowną pokazuję co u nas się jada na śniadanie dla przykładu:

dsc01804

dsc01193

dsc01202

dsc03087

dsc08018

dsc05150

dsc06245

dsc06208

No i niezawodne pancake’i:

dsc07858

Ostatnio króluje jednak – wśród wszystkich – pasztet z cukini z suszonymi pomidorkami (własnej roboty) i pasta z dyni z czarnuszką i kolendrą:

dsc05607

dsc05608

Obiadowo:

dsc00308

dsc09333

dsc06548

dsc02897

dsc04522   dsc06035

dsc05221

dsc05063

Ach… Żeby nie zapomnieć o deserze:

dsc04901   dsc06636

dsc00470

dsc06537

dsc04061 dsc04501

I jeszcze coś – bez glutenu 🙂 :

dsc09565

dsc09607

Widzimy się przy naszym stole 🙂 . Mnnniam!