mam skrzydła

Góry przenosić mogę, zmieniać bieg rzek… Po prostu „mam tę moc” dzisiaj 🙂 . Czuję się świetnie, mam dużo energii, wiary i chęci. A to wszystko za sprawą Floro. Dzisiaj w końcu udało się mi wsiąść na rower i pojechać przed siebie. Przyznam, że miałam obawy przed tym dniem. Bałam się, że zapomniałam. Jednakże z jazdą na rowerze jest zwyczajnie, jak z… jazdą na rowerze 🙂 – tego się nie zapomina!

Po niespełna 2 latach wsiadłam na rower… Kiedy ten czas uciekł??? Przed wyjazdem Przemek powiedział: „Pamiętaj, że nie jedziesz na Tour de France. Jedziesz się przejechać.”. Tak też uczyniłam – bez sprawdzania rytmu, średniej, czy nachylenia po prostu jechałam. Liczył się asfalt przede mną i widok w lusterku – kwitnące Bieszczady. 

Było cudownie!!! I choć średnia słaba, a rytm nierówny to było warto. Dziś pierwszy dzień mojej rowerowej reszty życia 🙂 . Ach… jak ja to kocham!

góry

„Z gór w góry?” – zapytała zdziwiona Mama. A no, tak – z Bieszczad w Tatry nas pognało. Nie do końca wymarzona wydawała się być to miejscówka na odpoczynek, ale podróżowanie z niemowlakiem narzuca na rodziców pewne restrykcje 🙂 . Głównie odnoszące się do czasu podróży, jaki maleństwo zechce i jest w stanie znieść w samochodzie. Zamiast egzotycznej wyspy, palmy i drinka z parasolką padło więc na Tatry.

Zaskakujące, lecz była to najlepsza decyzja jaką Jagna mogła była pomóc nam podjąć!!! Po raz kolejny los decydując niejako za nas, dał nam nauczkę. Kazał zmierzyć sie ze stereotypem „Krupówek” i wyciągnąć nowe wnioski.

DSC03696

Miało być tłoczno, bo Tatry to „tylko” Krupowki 🙂 . Prognoza nic prócz chmur i deszczu dla nas nie miała (to akurat nie problem), a tymczasem…

DSC03733

Nie odczuliśmy żadnego dyskomfortu związanego z obcowaniem z ludźmi. Słońca nie zabrakło, a jedno jedyne deszczowe popołudnie ukazało piękno gór w innej odsłonie.

DSC03787

DSC03732

Jeny, jak my odpoczęliśmy!

DSC03703

Zakochaliśmy sie w Tatrach na nowo! Co prawda tym razem głównie z oddali podziwialiśmy widoki, ale… okazuje się, że piękna jest Polska!!! Słowacja nie mniej! Droga z domu do Murzasichla to urodziwa podróż przez góry i doliny, które teraz wiosna zdają się być najpiękniejsze – soczysto zielone, świeże, malownicze. Nie ważne, czy jedzie się przez Słowację, czy przez Polskę – i tu i tu oko cieszą pęknę miejsca.

Za pewne toczy sie gdzieś rozprawa o wyższości Tatr nad Bieszczadami, czy odwrotnie. Ja wiem teraz jedno – kocham Bieszczady, bo to mój dom, ale Tatrom piękna i majestatycznosci odebrać nie sposób. Góry to góry, a „wilka ciągnie do lasu”. Tatry bliżej są nieba niż nasze Połoniny, śnieg zalega na nich przepięknie, by po burzy fosforyzować najczystsza z możliwych bieli. Gniewniejsze w niepogodę są od Bieszczadów, co daje im wielką siłę i sprawia, ze człowiek malutki się czuje.  

I choć z gór w góry pojechaliśmy to „all inclusive” na Majorce pewnie nie zresetowałoby nas tak, jak Murzasichle. Tam jak w Smolniku opcje na spacer są dwie: w prawo lub lewo 🙂 . Znamy „jedną taką”, co ze wsi na wieś na wakacje jeździ. I już nas to nie dziwi…

DSC03678

DSC03677

Pełni sił wróciliśmy do domu. Pełni zapału i nowych chęci do działania. Ktoś nami się zajął przez tydzień, czas spłacić dług zaciągnięty u „karmy”. Przybywajcie więc Goście nasi. Czekamy na Was, by spędzić w Waszym towarzystwie kolejne lato. Coś czuję, że będzie wyjątkowe.

koniec i bomba

DSC03591

Parafrazując „Ferdydurke” rzec można:

„koniec i bomba, a kto prognozy pogody na majówkę w Bieszczadach czytał, ten… TRĄBA”.

DSC03614   DSC03610

Zimno być miało, lać i wiać bez końca. Przyznam, że po raz pierwszy od kiedy mieszkamy w Bieszczadach nie zakupiliśmy kwiatów doniczkowych na okoliczność weekendu majowego w wielkiej obawie, że prognoza się sprawdzi. Rok w rok, coś nam przymarzało. Rok w rok wracać po nowe rośliny musieliśmy tuż po zakończeniu majówki. Po raz kolejny jednak okazało się, że pogoda to kapryśna pani i robi co jej się tylko podoba. Zamiast ulew i wiatru ukoiła nas słońcem i kwitnącymi łąkami.

DSC03620

Kropla tu i ówdzie spadła, lecz nie jak przewidywano – przez całe 4 dni. Błękit nieba porażał kolorem, a zieleń traw bezapelacyjnie dawała znać, że to już pełnia wiosny. 

DSC03608

DSC03609

DSC03612

Nasi Goście jednak nie narzekali na taki obrót spraw. Choć niektórym pokrzyżowały się plany na leniwy weekend z książką (POZDRAWIAMY 😉 !!!), a następnie na aktywny dzień w górach. O ile u nas słońce gościło codziennie, o tyle podejście na Tarnicę zaskoczyło naszych domowników deszczem, błotem (ale to już norma 😉 ) oraz gradobiciem. Kapryśna pogoda ;).

DSC03632   DSC03631

Prezentuję powyżej kilka ujęć wiosennej scenerii z przestrogą na „zaś” – dla siebie i dla Was. Jak i w plotce, tak w każdej prognozie trochę prawdy jest. Jedną i drugą brać z przymrużeniem oka należy, a ufać głównie sobie. W związku z powyższym, do zobaczenia za rok na majówce w Smolnikowych Klimatach 🙂 .

DSC03623   DSC03625

DSC03626