cztery lata!

Bardzo powoli i nieśmiało wynurzam swoją głowę z gęstości mgieł i wilgotnych dni. Przedwiośnie trwa… Każdego dnia budzę się w nadziei na słoneczny, nie koniecznie ciepły jeszcze dzień. Nawet już kilka się takich przytrafiło, jednakże słońce uparcie chowa przed nami swoje oblicze już chyba od tygodnia. A nóż jutro się doczekam…

Zdjęć brak. Aparat też nie lubi takiej aury.

Obudziłam się dzisiaj i ku własnemu zdziwieniu zarejestrowałam, że to piętnasty dzień miesiąca marca. 4 lata temu Przemek przeniósł mnie przez próg naszego pierwszego własnego domu.

Kolejny upływający rok dopisał następny akapit naszej historii tu w Smolniku. 

AKAPIT PIERWSZY: teoria wielkiego wybuchu. Wszystko stanęło na głowie. Zostawiliśmy „tam”, zamieszkaliśmy „tu”. Nauka, lęk, pokora, przetrwanie 😉 .

AKAPIT DRUGI: projekty, projekty, projekty… a i jeszcze na dodatek projekty 🙂 . Zagryzanie zębów, zaciskanie pasa, by móc przyjmować Gości jak na XXI wiek przystało. Również i rok łapania wiatru w żagle, rozwijania skrzydeł.

AKAPIT TRZECI: wicie własnego gniazda. Zapuszczanie korzeni. Oczekiwanie na pierwsze nasze dziecko – nic więcej nie pamiętam 🙂 . A może i trochę tak, ale nic poza czekaniem na Jagnę się nie liczyło.

AKAPIT CZWARTY: czujemy się w końcu u siebie. Jesteśmy Rodziną. W końcu jest tak, jak miało być od początku.

Cztery lata… Tyle zajęło mi przyzwyczajenie się do nowego miejsca, nauczenie się go. Każdy dzień był ważny, każdy się liczy. Tylko o kilku chciałabym zapomnieć 😉 .

Uczucie, że odległe kiedyś marzenie stało się naszym udziałem, jest niesamowite! Nie czekam co przyniesie piąty rok, ale stawiam mu wyzwanie, bo mam teraz platynowy w kolorze kalendarz 😉 .