w nawiązaniu :)

Pada dzisiaj w Biesczadach. Wygląda na to, że nie przestanie. Nawiązując do wczorajszeg posta i komentarzy…

„Po prostu koci świat” – Mofro mnie odnalazł i przytulił się na dzień dobry.

IMG_0060

A co do tego, że mnie nosi… To nosi! Brak endorfin :). Pannaannap przesłała mi super linka. Polecam i Wam do poczytania :).

 😉 WuWuWu 😉

Ja oddawna wiem, że jestem uzależniona 😉 🙂 😉 .

le tour…

tour de france

Chłopaki jadą… To jedyny czas, kiedy brak mi telewizora :).

W peletonie letnich rezerwacji jedziemy i my. Chociaż nasz „support” jest w tym roku znacznie lepszy, to i tak zmęczenie daje się we znaki.

Po dwóch miesiącach „hill stages” wkroczyliśmy właśnie etap górski :).

Rezerwacja za rezerwacją, pęd pod i z górki. No i jak to w le Tour de France bywa, tak i u nas od czasu do czasu kraksa.

Może nie tak bolesna, jak te powyżej, nie mniej jednak wyboista u nas ostatnio droga. U Przemka lekki spadek formy, a u mnie? Ciągłe upały i wirujące wiatraki sprowadziły na mnie klątwę zapalenia oskrzeli. Przyznaję się oficjalnie i bez przesłuchań – zmuszona jestem brać doping :). Tydzień kuracji antybiotykowej za mną. Czekają mnie kolejne dwa :(. Jest już jednak znacznie lepiej!!! Przynajmniej udaje mi się przespać noc bez ciągłych pobudek spowodowanych kaszlem… Do tego ból największy – niemożność „rowerowania”. To chyba przeszkadza najbardziej… 

Cała reszta w jak najlepszym porządku.

Dom wypełnił się śmiechem dzieci i rozmowami wieczornymi ich rodziców. Wakacje – najbardziej błogi stan roku szkolnego :). Ach, czasem chciałoby się wrócić do tamtych lat…

Mam prośbę. Jeżeli czytacie tego bloga i jesteście choć troszkę „rowerowi”, pomyślcie o mnie na następnej swojej przejażdżce. Telepatycznie poczuję się jakbym była tam z Wami 🙂 – na rowerze, bo świat z perspektywy siodełka wygląda najpiękniej!

tour de france

droga

DSC06468

Pomyślałam dziś o drodze. Tej, którą podążamy w życiu do wyznaczonego sobie celu. Poczułam, iż wielka siła i prawda tkwi w stwierdzeniu:

„it’s not the destination

it’s the journey.”

Przecież to nie o cel chodzi w życiu, a o sposób jego osiągania. Wzieliśmy sobie dziś z Przemkiem „urlop”. Wsiedliśmy na rowery i pojechaliśmy na piwo – godzina z dala od kuchni i domu :).

zdjęcie 1

Czyste myśli, kolejne ide i pomysły. Zdałam sobię sprawę z tego, że ciągle coś planujemy, ciągle ulepszamy, nie zatrzymujemy się u celu, jaki wyznaczyliśmy sobie ówcześnie. My po prostu nie mamy „destination point”, bowiem w chwili jego osiągnięcia lub tuż przed dotarciem do niego, stawiamy sobie nowe wyzwanie :). 

Taka chyba już ta nasza droga. Pod górę i bez końca :).

       DSC06469   DSC06470

Kto mnie zna ten wie, że z górki jedzie szybko każdy, a ja nie. Pod nią za to zawsze chcę wjechać pierwsza :). Niech więc tak już u nas zostanie – nie odpuszczamy, planujemy i działamy dalej. Projektów jest kilka i z pomocą dobrych dusz przystąpimy mam nadzieję do kolejnego już niebawem. Będzie to pierwszy krok do zmian w Izbie Biesiadnej, ale na razie nic nie „powiem” więcej. Droga daleka, ale pierwsze już kroki na niej zrobiliśmy, więc nie możemy się teraz zatrzymać. 

Nie przestajemy marzyć i Wy też nie przestawajcie…

galeria lodówkowa

Szybka „notka z życia chyży”.

Postanowiliśmy stworzyć w naszej Izbie Biesiadnej Galerię Lodówkową. Oto i ona:

DSC06584

Właściwie działa sobie już u nas od dawna, ale teraz nabrała kształtu i nadaliśmy jej „oficjalną” nazwę. Pierwsze wystawione w niej prace należały do Zuzanny (dokładnie rok temu), kolejne do dziewczynek Kasi i Grzesia M. :), a dziś Ania S. pozwala naszym domownikom, nacieszyć oczy swoją sztuką. Pozwalam sobie pokazać Wam Ani dzieła :).

DSC06583

DSC06586

DSC06588

To ostatnie foto, to zdjęcie „Uśmiechniętej żaby” – mojej ulubionej akwareli Ani. 

Magnesów „ci u nas dostek”. Malujcie, rysujcie, kolorujcie, a my wystawimy Wasze prace w Galerii Lodówkowej :). Doczekać się nie możemy!

czas lata

To nasz czas :)!

Czas wytężonej pracy oraz okres, w którym spotykamy świetnych ludzi, czyli naszych nowych Gości, a także wracające dusze bieszczadzkie, za którymi się stęskniliśmy! To również czas, kiedy puszczamy wodzę fantazji i próbujemy nowych sposobów na zaspokojenie podniebień Gości. Zdarza się jednak, że stare sposoby sprawdzają się najlepiej! Dziś na tapetę wrzuciliśmy grilowanie :).

DSC06552

Towarzystwo mieszane, więc… I karkówka, i kiełbaska, ale i cukinia zagościły na grilu/stole.

   DSC06554 

 DSC06542   DSC06548

Pomidowry miały swoje „5 minut” – przedstawiamy: smolnikowe caprese, pomidorki z organicznym szczypiorkiem i po prostu pomidorki.

    DSC06546

 Kozie cudowności też się znalazły:

DSC06545

Wiemy jednak, że bez szumu bieszczadzkiej łąki i mgieł mówiących: „Dobrej nocy”, nasz kolacja byłaby po prostu „grilem” :).  

Jedni mówią, że stajemy się tym, co jemy…  Ja sądze, że więcej zyskujemy dzięki obcowaniu ze wspólbiesiadnikami i naturą, aniżeli z samego rytuału jedzenia. Wartość dodaną smolinokowej kolacji przedstawimy w zdjęciach:

    DSC06488   DSC06490

DSC06572

   DSC06574    DSC06570