Jakoś od kilku tygodni nie możemy się zatrzymać. Wysztko się udaje i idzie po naszej myśli. Mam nadzieję, że nie zapeszę… Odpukuję, więc :)!
Po ulewnym tygodniu, gdzie plany nasze spłyneły razem z deszczem nadszedł czas przebudzenia :). Tę dobrą passę zaczął zdany egazmin z Pilates!!! Za nim podążyła wierna grupa ćwiczących, Goście dołączający do zajęć! Dla mnie jako zaczynającej instruktorki to wielki komplement! Grono zwolenników rośnie! Zapraszam!
Później imieninowe przyjemności. Pamiętali o mnie w tym roku nie tylko najbliźsi, ale i starzy Przyjaciele, a nawet i Goście! Najwspanialszy prezent dostałam właśnie od nich. Własnoręcznie wykonany:
Podoba się? Hmmm… Może kiedyś zdradzę, kto takie cuda wykonuje, jak macie ochotę, by i Waszym domu zagościła ręcznie wykonana ceramika. Dodam tylko, że to początek kolekcji :). Zamówienie na ciąg dalszy zrobione :).
Na dodatek mam czas na pedałowanie. Po ostatniej wypraiwie zadzwonił telefon! Peta Stiegler – mój najukochańszy – amerykański „boss” zadzwonił, że właśnie wybiera się na rower i chciał zapytać, czy z nim pójdę :). Rozczuliłam się!!! Ci, co nas znają wiedzą, jak bardzo kochamy kolarstwo i odzywają się do nas przed lub po udanej wypraiwe. SERCE ROŚNIE!
„Koło” pozytywnych zdarzeń wydaje się napędzać samo :): oszyszczalnia zrobiona, Goście są, lato zapowiada się jeszcze bardziej pracowite niż rok temu! Cieszymy się na spotkania z nowymi Gośćmi, ale i ze zniecierpliwieniem czekamy na kolejne odwiedziny „starych” znajomych. Jesteśmy tu przecież od niespełna 15 miesięcy, a niektórzy z podróżnicy będą u nas gościć już po raz TRZECI (!!!). Nawet nie wiem, jak opisać tę radość.
Miłe to uczucie, kiedy do tego wszystkiego projekty wokół domu zaczynają nabierać kształtu. Poprawiamy parking, by już żaden samochód nie osiadł na grząskim gruncie. Nie wiem ile razy wypychaliśmy znajomych i Gości z mazistego bieszczadzkiego błota, jakie tworzy się na naszym parkingu po deszczu. Na razie to kupa gruzu i żwiru, ale już za kilka dni posiejemy trawę :).
Zimno dziś, mokro, może wypadałoby ponarzekać?… Nie ma jak! Bowiem znalazł się nawet czas na budowę i wykonanie już dawno zaprojektowanej bramy wjazdowej. Z pomocą wprawnego „pilarza” udało się nadać realny kształt naszej wizji.
Pomoc dobrych bieszczadzkich znajomych w całej tej „zabawie” jest nieoceniona. Choć jeszcze nieskończona to już zamontowana:
Nie wiem, na prawdę nie wiem skąd ten przypływ dobra i energii. Codziennie rano budzę się i jestem pewna, że przed nami kolejny udany dzień :). Czuję, że to bedzie dobry rok :)!