No dobra, dziś się czymś Wam pochwalimy. Obiecaliśmy sobie, że dodamy to zdjęcie, kiedy dowiemy się o premierze filmu :).
Checa wielka, bo wypada to akurat w moje urodziny :). I choć to czysty zbieg okoliczności, to niesamowicie miły 🙂 🙂 🙂 .
Od początku jednak! Wróćmy myślami do zeszłego roku. Końcem września i początkiem października mieliśmy przyjemność gościć u siebie ekipę filmową Jana Jakuba Kolsiego. Poznaliśmy wiele niesamowitych osób: samego reżysera, wybranych przez niego profesjonalistów, bez których film nie powstałby i aktorów TEŻ. Dla nas, przeżycie nie do opisania 🙂 . Nieskromnie również zdradzę Wam, że mieliśmy zaszczyt zasiąść w namiocie reżysera i popatrzeć, jak się robi film 🙂 . Kino to „magia”, mówię Wam! Widzę szopę, widzę „merca”, wchodzę do tego namiotu, dostaję słuchawki, patrzę w ekran i… „AKCJA” – magia zaczyna działać: szopa pięknieje, mercedes jakiś inny, no i Marcin Dorociński gra, a jakby po prostu był. Jakoś tak naturalnie mu to wychodzi, a właściwie im wszystkim 🙂 . „CIĘCIE” i znów „AKCJA” i wpada ktoś do namiotu, mówi: „Cześć, Julka.” i wygiąga rękę, a to Julia KIJOWSKA!!! Dla nas „wieśniaków” było to nie codzienne doświadczenie.
Najfajniesze w całej naszej przygodzie było jednak to, że nikt nie gwiazdorzył, nikt nie wymagał. Po prostu ekipa super ludzi, z którymi świetnie się gadało i dla których miło było gotować.
Takie nam się w Smolniku „Hollywood” zrobiło 🙂 . Ba, nawet „korek” mieliśmy na naszej lokalnej drodze, kiedy „akcja” była 🙂 . Mała bieszczadzka wiocha, co?… Kto by pomyślał, nie? Ach… rozmarzyłam się!
A teraz do kin!