Pomyślałam dziś o drodze. Tej, którą podążamy w życiu do wyznaczonego sobie celu. Poczułam, iż wielka siła i prawda tkwi w stwierdzeniu:
„it’s not the destination
it’s the journey.”
Przecież to nie o cel chodzi w życiu, a o sposób jego osiągania. Wzieliśmy sobie dziś z Przemkiem „urlop”. Wsiedliśmy na rowery i pojechaliśmy na piwo – godzina z dala od kuchni i domu :).
Czyste myśli, kolejne ide i pomysły. Zdałam sobię sprawę z tego, że ciągle coś planujemy, ciągle ulepszamy, nie zatrzymujemy się u celu, jaki wyznaczyliśmy sobie ówcześnie. My po prostu nie mamy „destination point”, bowiem w chwili jego osiągnięcia lub tuż przed dotarciem do niego, stawiamy sobie nowe wyzwanie :).
Taka chyba już ta nasza droga. Pod górę i bez końca :).
Kto mnie zna ten wie, że z górki jedzie szybko każdy, a ja nie. Pod nią za to zawsze chcę wjechać pierwsza :). Niech więc tak już u nas zostanie – nie odpuszczamy, planujemy i działamy dalej. Projektów jest kilka i z pomocą dobrych dusz przystąpimy mam nadzieję do kolejnego już niebawem. Będzie to pierwszy krok do zmian w Izbie Biesiadnej, ale na razie nic nie „powiem” więcej. Droga daleka, ale pierwsze już kroki na niej zrobiliśmy, więc nie możemy się teraz zatrzymać.
Nie przestajemy marzyć i Wy też nie przestawajcie…
Bardzo mądre słowa ,Pauliny pochwalam to co robi i myśli i trzymam kciuki
Dziękujemy! Leon, kolejny projekt to już kompleksowa sprawa. Trzymajcie więc kciuki mocno!