Wróćmy myślami (postami) do marca. Podeksytowanie moje sięgało zenitu – w końcu zacznę kurs instruktora Pilates. Szybko pójdzie i czemu aż do maja mam czekać na certyfikat? „Live and learn” – brzmi odpowiedź. To jedyna słuszna droga!
Malutka retrospekcja. Ja – Paulina, studentka sumienna, W OGÓLE fizycznie nieaktywna, przeprowadziłam się do Jackson Hole w stanie Wyoming. Po co? Dlaczego? Chyba żeby odnaleźć siebie :). Po malutku od nart, przez jogę, SZOSĘ po Pilates. Gdyby nie Jenn Walker i jej darmowy tydzień „PILATESU” nigdy nie odkryłabym mocy „środka”. Ból i prawie łzy – tak mogę opisać zajęcia Jenn :).
Dokładnie pamiętam dzień, w którym powiedziała, że powinnam zacząć się szkolić w kierunku bycia instruktirem… Pomyślałam: „że niby ja ;)?”. Od tego dnia do dziś upłynęło ok. trzy lata.
W dniu urodzin jednej z moich nauczycielek w Polsce, a w przed dzień urodzin Jenn, mogę pochwalić się, że… jestem dyplomowaną instruktorką Pilates :).
To dla mnie stan uniesienia ponad ziemią! Chodzę po niej, ale grawitacja mnie nie dotyczy :)! Mam tylko nadzieję, że Beaty zdają sobie sprawę z tego ile szczęścia wniosły w moją egzystęcję :).
Gratulacje z całego serca, zdania kursu instruktorki pilatesu.Pozdrawiam bardzo serdecznie
Gratulacje 🙂 Teraz jak już masz papier, więc obiecuję Ci, że jak przyjadę to na pewno ale mówię Ci że na 100 % to …………. z moją żoną jedną rundkę strzelicie. A ja w tym czasie z gospodarzem ………. też jakąś rundkę zrobimy 😀