… czyli Bieg Rzeźnika :).
Kochani, nadszedł znów czas na to, by w Bieszczady zawitali „szaleńcy” ;). Jak inaczej nazwać można bowiem ludzi, którym chce się przebiec 77,7 kilometrów i to jeszcze po górach.
Żartuję sobie oczywiście, bo pełni jesteśmy z Przemkiem podziwu dla wszystkich uczestników!!! PASJA W ŻYCIU, to wielka siła :).
Trzymając kciuki za Łukasza i Huberta, naszych Gości oraz Marcina z Mirkiem i ich super współbiegaczy ciężko pisze mi się tego posta ;). Jest jednak we mnie jakieś podeksytowanie całą tą „imprezą” i chcę się nim z Wami podzielić.
Popedałowaliśmy sobie wczoraj wieczorkiem do Cisnej z Przemkiem i ku naszemu zdziwieniu… utkneliśmy w korku 🙂 🙂 🙂 . 1 200 biegaczy – różnej płci i wieku – zjechało tam na spotkanie przed biegiem. Czuć było w powietrzu jakąś elektryzującą moc, tych wszystkich pasjonatów, którzy zdecydowali się, a co więcej, którym UDAŁO SIĘ zakwalifikować do biegu. Okazuje się bowiem, że nie każdy może zostać sobie Rzeźnikiem mimo chęci i przygotowania :). W tym roku lista uczestników zamknęła się w 4 minuty (!!!) – przypominam STARTUJE ok. 1 200 biegaczy!!! Z opowieści chłopaków znam napięcie, jakie towarzyszy wpisywaniu się na ową listę. Wygląda to mniej więcej tak: „Co kilka sekund klikasz i odświeżasz stronę. Trwa to kilkanaście minut aż w końcu jest – serwer otwarty. A potem to już sprint w klikaniu.” – kto pierwszy ten lepszy i meta. 4 minuty później lista zamknięta :).
Chłopaki biegną, my trzymamy kciuki. W domu cisza i tylko kilka pozostawionych gadżetów nie pozwala mi przestać myśleć o biegaczach.
Nic takiego, nie? 😉
Podziw dla tych co biegną ,ja nie nadaje się do takich biegów.Kłopoty z kolanami w lewej ostroga ,w prawej rzepka już wytarta.
omatko i córko!!!