Na wypasie przyłapaliśmy dzisiaj, nie krowy, nie kozy ani owce, a… pszczoły!!! Pasły się w pasiece u Pasiniewiczów 🙂 . Poważnie!
To ekologiczne i naturalne źródło miodu jest jedynym, w którym zaopatrujemy się w ów szlachetny złocisty skarb natury. Wyznając wierność zasadzie, że „my jemy to, co Goście, a Goście jedzą to, co my” i stołujący się u nas domownicy mają w udziale przyjemność kosztowania miodu od Pasiniewieczów.
Adaś i Ania o pszczołach i miodzie mogą długo i dużo opowiadać, bo jak to u Pasiniewieczów, a znamy ich kilku ;), pasja = sposób na życie 🙂 . Z pasieki trafia do nas nie tylko patoka, ale i świece z naturalnego wosku pszczelego. Różnorakie: pływające, zamknięte w szkle i świąteczne, ale i wykonane z węzy.
No dobra, wiem… Nie każdy lubi miód. Mojego Taty za żadne skarby na świecie do zjedzenia choć ociupinki nikt nie namówi. Sama z resztą jako dziecko miodu nie lubiłam, no ale z wiekiem człowiek – Bogu dzięki 😉 – mądrzeje. Napiszę więc może tak… jak by człowiek nawet tego miodu nie lubił, to jednemu zaprzeczyć nie da rady. Bieszczadzkie pszczoły żyją sobie w małym lokalnym raju, chyba nawet nieświadome swojego szczęścia. Kto może pochwalić się taką miejscówką na życie jak one? Nie jeden mieszczuch zamieniłby swoje nowoczesne M4 w centrum miasta na takie właśnie bieszczadzkie „zadupie” 🙂 .
I kto mi powie, że Bieszczady to nie kraina miodem płynąca???
Adaś ma piękna pasiekę .Bieszczady to nie zadupie mnie się podobają.Mam wielki szacunek dla pszczelarzy i pszczół.