Opadają emocje :). Mieszają się wciąż jednak we mnie, jak koktajl. Jeszcze nie wiem, czy dobry, czy ten, który sprawia, że głowa boli następnego dnia rano. Jedno jest pewne. Czas zabrać się do pracy, czytać i uczyć się. Mam materiały i notatki:
Przyszła pora zabrać się za anatomię (!!!). Aż ciężko mi uwierzyć, że w wieku 32 lat będę się jej uczyć… Prawdą okazuje się powiedzenie, że na naukę nie jest za późno NIGDY :). Oj, od tego na pewno rozboli mnie głowa :).
Co do wycieczki jednak. Kraków magiczny… Pierwszego dnia zobaczyłam tyle:
To widok z pokoju hotelowego. Wieczorem urzekły mnie takie prawdziwe firanki w oknie, a rano zaskoczył fakt, że to tylko DUŻE MIASTO, gdzie niebo wygląda tak:
I choć to niebo krakowskie troszkę inne jest od bieszczadzkiego ;), to wciąż w Karkowie najpiękniejsze są kamienice:
Reasumując względem punktu najistotniejszego, czyli kursu. Czas przyswoić sobie inne – nowe – widzenie Pilates niż to, którego Jenn i Kate mnie nauczyły. Znajoma wiedza w nowym wydaniu. Przyznam, że w całej tej przygodzie najciężej jest mi się pogodzić z tym, że Pilates stało się trochę „przedmiotem” szkolnym. Nie zapominam jednak, że to moja pasja. Mam nadzieję, że pewnego dnia będę miała piękne studio, gdzie każdy spojrzy na siebie w lustrze i gdzie śwatła dziennego będzie moc. Tak jak tu:
Sala ćwiczeń jest super! Na prawdę rewelacyjna.
Za miesiąc ciąg dalszy :). Najtrudniejszy jest zawsze pierwszy krok, a ten już za mną!
Trzymam za Panią Paulinę kciuki myślę że wszystko pójdzie jak po maśle
Ja już teraz pisze sie na wypoczynek z pilatesem pod okiem Pauliny 🙂