Chyba musiałam to przetrawić, bowiem burza budzi we mnie wielki niepokój! Taki był gorący dzień 18 czerwca – duszno, parno. Ufff… Modliliśmy się o najmniejszy podmuch wiatru i desz. W końcu pod wieczór powiało, niebo się zaciemniło, po czym stało się ciężkie i granatowe. Światło nie do opisania! I jest deszcz!!! Pada, leje, zaczyna bić gradem, po czym… Sami zobaczcie:
Wielki, wielki GRAD! I co tu zrobić??? Samochody na dworze, garażu brak! Jest jednak weranda. Chłopaki za kółko, a ja po koce „ochronne” :).
Uratowani :). Nic się nie stało ani domowi, ani samochodom, ani nam. Nawałnica tak szybko ustąpiła, jak się pojawiła. Pozostawiła wielkie wrażenie po sobie. Wiemy, że okolice naszych rodzinnych stron ucierpiały znacznie bardziej. Po raz kolejny natura pokazała na co ją stać… Niech to lato będzie już tylko słoneczne!
rety! co innego słyszeć, a co innego zobaczyć takie „jajka” na własne oczy…
cieszę się, że nie ucierpieliście:)