W poszukiwaniu czosnku niedźwiedziego odbył się zlot. „Annual edition” – czwarty już z kolei. Co roku jest nas więcej, co roku nam razem weselej i co roku lepiej czujemy się w swoim towarzystwie. Niebywałe to uczucie, gdy lata lecą, jednym z nas rosną, a innym rodzą się dzieci, a my sami zaś… My z roku na rok młodniejemy 😉 – cóż to za fenomen 🙂 ? Może samego czosnku niedźwiedziego zasługa? Nie wiem 🙂 …
Aura dopisała nam cudna. Wiosna w pełni – słońce, świergot ptaków, harce, zabawy i swawole w wydaniu dorosłych i dzieci.
Prócz nieodłącznych rytuałów składających się na obchody zlotu, gwoździem programu okazał się być spacer.
Niewinnie zapowiadająca się przebieżka po okolicy, ku zdziwieniu niektórych uczestników, okazała się „wysokogórską” wędrówką na spotkane z wiosną.
Wózek terenowy pchała pod górę Ciocia Kasia (BRAWO) na zmianę z Mamą (to mój obowiązek), a już na wypłaszczeniu jeden z dżentelmenów wujków (tu oklaski dla Grzesia) 🙂 .
Hamaki, huśtawki, grill i ławki – wszystkie sprzęty miały swoje przysłowiowe 5 minut. Jagna zaznała luksusu piknikowania i zjadła po raz pierwszy na dworze. Zupa brokułowa, jak to zupa – od Mamy, czyli zdrowa 😉 , ale klimat „pikniku” zdecydowanie ją oczarował!
Dawno, oj dawno się tak nie uśmiałam 🙂 🙂 🙂 . Relaks i wypoczynek w towarzystwie najlepszym! Takiego resetu przed sezonem było nam trzeba! Chyba wszyscy uczestnicy niezaprzeczalnie stwierdzić mogą, iż IV najlepszym ze zlotów dotychczasowych był. I już dziś wiemy, że za rok będzie nas +1 względem roku obecnego, ale kto we… Może nad czyimś domem znów zawiruje w locie bocian i czosnkowy zlot zaskoczy nas „newsem” o powiększeniu naszej Akademickiej Rodziny. Tak, czy siak – za rok spotkamy się znów, by zawezwać wiosnę do stawienia nam czoła. Z nią jednak, czy bez i tak będzie super, bo w takim towarzystwie zawsze jest!
Rośnie Jagna jak na drożdżach ,piękne widoki i konie ,co tam Przemo przelewa do buteleczek na pewno nalewka kiedyś robiłem sam ale to wymaga cierpliwości ,czasu i dobrych produktów
Rewelacja !!!!
Dla wtajemniczonych: ……dziś już „twardo” …. było nawet 150 brzuchów, a jutro lecę w teren 🙂
teraz odpoczywajcie……
Ściskamy Was mocno
Córa rośnie, a mama młodnieje. Takie cuda w Bieszczadach?
Super!!! ?
Świetnie. Podziwiam 🙂