dziecka dzień

Uważam za swoje święto również :). Mimo wielu dorosłych decyzji i spraw, z którymi teraz przychodzi mi się zmierzyć, wykonać, czy załatwić, staram się zachować w sobie jak najwięcej z dziecka. 

Opowiem Wam historię z dzieciństwa… Miałam tylko jedną ukochaną zabawkę – lalkę Karinę. Mój starszy brat przyniósł ją do domu ze „szkoły” (zerówki), kiedy Pani Cocek – wychowawczyni najpierw Łulasza, a później moja – zorganizowała dzień naprawy przedszkolnych zabawek. Przemek do dziś twierdzi, że to najbrzydsza lalka świata, ale ja już wtedy wiedziałam, że to jedyna i najpiękniesza zabawka, którą chciałabym mieć. O ile dobrze pamiętam była to lalka, którą Pani Cocek kupiła we Francji i przyniosła sama dla swoich wychowanków zerówkowiczów. Karina była w dość opłakanym stanie kiedy trafiła do nas, bowiem lata spędzone wraz z małymi uczniami odcisnęły na niej swoje piętno :). Ja ukochałam ją jednak od momentu, kiedy do nas trafiła! Ileż nagłówkowała się moja Mama, by wypersfadować mi chęć jej posiadania. Ach… Już jako pięciolatka wiedziałam, czego chcę :)!

Po tygodniu, jaki wyznaczono zerówkowiczom na naprawienie zabawek, lalkę trzeba było oddać :(. Ja jednak nie ustąpiłam! Karina wylądowała w czerwonym głębokim wózku dla lalek wraz z innymi moimi zabawkami. Mama, Łukasz i ja ruszyliśmy spacerem do szkoły… Oddałam miśka, lalkę Murzynka i kilka innych maskotek w zamian za Karinę. Pani Cocek uśmiechnęła się tylko i pozwoliła mi ją zatrzymać. Nie chciała nawet zabawek w zamian, ale Mama ją przekonała. Babcia Zenia musiała później uszyć dla lali nowe ubranko, które właściwie stanowi  jej „ciało” :). Ja jednak wciąż pamiętam kwieciste kolorowe, to pierwsze.

Z Kariną spałam od wtedy, aż do dnia moich 25. urodzin :). Wychodzi więc na to, że jakieś 20 lat! Była ze mną wszędzie! Na każdych koloniach i zimowiskach, na egzaminach do liceum, na wycieczce we Francji, maturze, egzaminach na uczelnie, a także studiowała w Kielcach i mieszkała w USA. Teraz jest ze mną w Smolniku. Śpi pod moją poduszką!

DSC06010

DSC06024

DSC06011

Czasem jak mi źle, prztulam się do niej. Od razu wszystko staje się prostsze! W każdym z nas powinno trochę z dziecka być, by mieć siłę iść dalej – czasem na przekór wszystkiemu i naiwnie. Tylko wtedy życie stanowi niekończąca się dobrą zabawę.

ŻYCZĘ WIEC WSZYSTKIM MAŁYM, ŚREDNIM I PRAWIE DOROSŁYM DZIECIOM WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO :)!

 

6 myśli nt. „dziecka dzień

  1. Miłe wspomnienia – ja też takie mam; w zasadzie nie dotyczy mnie a Marii.
    Pan Noga.
    Maria dostała Go od mojego Taty. Fajna gumowa zabawka (taka do gryzienia). Marii akurat wychodziły pierwsze zęby więc prezent trafiony w 10. Dodatkowym atutem było to że Pan Noga po naciśnięciu gwizdał. Maria bardzo go lubiła.
    Po wybawieniu się i zużyciu postanowiłem ocalić Pana Nogę – zakopcowałem Go na strychu – dla potomnych.
    Cała zabawa polega na tym że Pan Noga, na opakowaniu które bardzo szybko zdjąłem i schowałem , miał etykietę – zabawka dla psów…
    Pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego wszystkim dzieciom.

  2. Pafcio, siedzimy z Przemem i śmiejemy się w głos! Padre Twój to był gość z klasą, nie da się ukryć :)! Nie do pobicia jest Twoja i Marii historia! Hahahaha 🙂 🙂 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

6 + 2 =