historia pewnego mnicha…

(…)  właściwie mniszka. Mniszka lekarskiego, Taraxacum officinale, potocznie zwanego mleczem. Głównie znanego z tego, iż bardzo brudzi ręce po zerwaniu, a z czasem zmienia się w „dmuchawce latawce” :). Wręcz nie do pojęcia jest fakt, że taka pospolita roślina, zaliczana właściwie do grupy CHWASTÓW, od której żółci się wiosną każda łąka, to tak zacny skarb natury… Mnożyć możemy jego „zbawienny” wpływ na nasze ciała – oczyszczający, moczopędny, bogaty w witaminy (C, D, A a także te z grupy B), antyoksydalny, przeciwmiażdżycowy, rozkurczający, zawierający potas, krzem, żelazo i magnez. To tylko farakcja cudownośi mniszka :). Syropo-miodek z niniejszego „chwasta” waży mój mąż. Nie łatwa to jednak sparawa. Proces bynajmjiej kilkudiowy!

Od początku jednak.

Najpierw mnieszka nazbierać trzeba. My zbieramy na naszej łące i choć w porównaniu do jego ogromu kwitnącego w okolicy, wydawać się może, iż to nie wiele… Sami nie jesteśmy w stanie zebrać i „przerobić” owoców pola naszego :).

   DSC05122   DSC05059

Mozolnie zrywamy żółte kwiatuszki, by z ich pyłku wygotować pyszny napar. Zanim jednak to następuje kwiaty zostawić należy na powietrzu, by uciekły z nich wszelkie muszki i inne żyjątka. 

DSC05054

Następnie odpowiednia proporcja kwiatów, do ilości wody i cukru, zagotowana raz i odcedzona stanowi podstawę „miodku majów”. Taką bazę redukujemy, i redukujemy i redukujemy, aż do uzyskania odpowiedniej konsystencji” syropu.

DSC05071

Voilà, miodzio zrobiony, „zasłoikowany”. 

   DSC05174   DSC05176

Jego smak cieszyć będzie Wasze podniebienia w naszym domu. Na życzenie jednak, zabrać możecie go ze sobą do siebie :).

14 myśli nt. „historia pewnego mnicha…

  1. Witajcie. Szukałam fajnego miejsca na nocleg i tak trafiłam na Waszą stronę. Jest cudna, klimatyczna. Bieszczady odkryłam dopiero trzy lata temu, jeszcze niewiele widziałam, mam nadzieję to zmienić rok po roku… A kiedy myślę: „Bieszczady” – to wyobraźnia podsuwa mi właśnie takie domy, jak Wasz. Dom jak z wierszy Harasymowicza…
    Zdjęcia są przepiękne. Blog poczytałam – z rozmarzeniem i tęsknotą za tym, co macie „w sobie”.

    „(…) Zjawią się jak fatamorgana
    Bieszczady

    Będę nadal z wami ubrany
    w błękitne skrzydła gór
    Niczego więcej nie pragnę”
    …………………………………………………….z Harasymowicza 🙂
    Mam nadzieję w końcu do Was trafić – pozdrawiam ciepło.

  2. Miodzik z mniszka na pewno pycha !!!Pani Paulina i Pan Przemek są ludzmi mądrymi i sympatycznymi , warto ich odwiedzać.

  3. Raz trafisz pod dach gospodarzy, a potem tylko odliczasz kolejne dni by wreszcie znów spojrzeć na niebo pełne gwiazd i usłyszeć świergotania ptaków…
    Atmosfera,ciepło domu i ludzi wokół oddaje piękno życia…niezwykłej codzienności!Przypadki otwierają nowe drogi…
    ps.
    Liczymy na słoiczek przepysznego miodu z mniszka.

    • Panie Lesławie, dla tak zacnego czytelnika słoiczek zawsze się znajdzie :). W wielkanocnym rozgardiaszu zgubiłam Pański adres. Proszę mi go przesłać na maila, a my wyślemy pocztą smolnikową wiosnę zamkniętą w szkle :).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

69 + = 70