Ileż to nasłuchaliśmy się narzekań na drogę dojazdową do Smolnika od samego początku naszego tu zamieszkiwania. Nie było osoby (precyzując: kierowcy), która nie wypowiedziałaby negatywnego komentarza na temat stanu dróg publicznych w okolicy 🙂 . Kiedy się tu przeprowadziliśmy dominowało niezadowolenie ze względu na dziury…
I faktycznie, jak na „załączonym obrazku widać”, droga przypominała swoją nawierzchnią ser szwajcarski. Szosówką po tym odcinku nie było opcji przejechać, tzn. jakby się ktoś strasznie uparł to tak, ale roweru szkoda było.
Zabrali się więc fachowcy – drogowcy za naprawę stanu rzeczy, który tak wiele do życzenia pozostawiał. W związku z tym na odcinku Komańcza – Radoszyce zagościły światła i ruch wahadłowy. Jak się domyślacie i ta sytuacja wywołała wielkie wśród podróżujących niezadowolenie. Bo przecież są „już tak blisko naszego domu, a tak długo na tych światłach schodzi”. Niektórzy mówili, że gorzej niż w Warszawie w godzinach szczytu… Może, choć nie doświadczyłam tego na własnej skórze. Wiem jednak tyle, że remont drogi Komańcza – Zagórz o wiele gorzej wspominam i ilość świateł i wahadeł wówczas była nie do zniesienia. Odcinek 50 km z naszego domu do Sanoka czasem zajmował i 2 godziny. Wahadełka do Komańczy nie stanowiły więc dla nas ubiegłego lata wielkiego wyzwania 🙂 .
Tak czy siak, droga już ukończona! Jeszcze ostatnie kosmetyczne poprawki, wykończenie pobocza i jedziemy!!! Równiusieńka, nowiusieńka nawierzchnia za pewne ucieszy przybywających w nasze strony turystów. Gładko i przyjemnie!
Ostrzegam… Korki wciąż się jednak zdarzyć mogą 😉 .
To ja już dziś powiem………. ,że jak będziemy do Was jechać to będziemy 40 min wcześniej 🙂
i to jest super wiadomość!!! Zawsze tyle się musimy na Was naczekać 🙂 .
Nie ma co narzekać jedynie na korki