3 miesiące później

Skończyło się niekończące się babie lato. Zamknęłiśmy za sobą sezon i drzwi. Wyjechaliśmy na trochę, wróciliśmy od razu na plac budowy. Po drodze wydarzyły się święta Bożego Narodzenia i przywitaliśmy Nowy Rok. Ba, dziś kończy się już styczeń. Chyba mam względem Was pewne zaległości 🙂 . Zawsze powtarzam, że kiedy styczeń zmienia się w luty, ja już po woli zaczynam myśleć o sezonie letnim. Znów czas przyspieszy, ale w sumie na przełomie 2018 i 2019 nie poczuliśmy żadnego „spowolnienia”. Najlepszym na to dowodem i namacalnym skutkiem, jest ta wielka przerwa w postach.

Winna jestem Wam kilka fotek.

Po najpiękniejszym babim lecie zawitała do nas prawdziwa zima!!!

Bielusieńkie święta i Sylwester. Śnieg prószy codziennie, a gazety straszą, że w Bieszczadach drogi nieprzejezdne, szlaki pozamykane i w ogóle już koniec świata taki, że tylko załamać ręce, odwołać rezerwacje na ferie i gnać w Tatry 😉 . Tymczasem nasza wersja jest nieco inna: jest pięknie, śnieżnie i zimno. Drogi białe i przejezdne. W końcu zima jest zimą i możemy cieszyć się wszystkimi jej urokami.

Niekończącym się odśnieżaniem, soplami gigantami, kuligami, nartami i tym wszstkim, na czego brak zdarzało nam się narzekać w latach poprzednich.

Widzicie, Siudaki to już tacy ludzie, że na zimę złego słowa nie powiedzą i im cześciej muszą wykopywać się spod pokrywy białego puchu, tym lepiej! Niech tak będzie do samej nawet Wielkanocy!!!

Boże Narodzenie spędziliśmy w tym roku w towarzystwie powracających Gości. To był przemiły czas. Rodzinny.

Dla nas namiastką świąt była rodzinna wyprawa po choinkę. To był bajkowy dzień. Śnieg padał mocno. Wielkie, cięzkie płatki wirowały w powietrzu, a my szukaliśmy doskonałej jodełki w głebi lasu.

W doskonałej ciszy. Z dala od pośpiechu i zgiełku dnia codziennego. Nie chciało nam się nawet wracać!

Nowy Rok witaliśmy bez fajerwerków, ale również w świetnym towarzystwie!

Teraz zimujemy sobie i ferjujemy.

Trochę u nas zmian, wielkie nadzieje z nimi związane i jak zwykle praca. Dużo pracy 🙂 .


Jedna myśl nt. „3 miesiące później

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

− 6 = 1