Wrzesień…
Jakiś taki wyczuwalny jest. Jakoś zawsze wiadomo, że nadchodzi. I choć słońce jeszcze wysoko, choć ciepło i pięknie, to już w ostatnich dniach sierpnia wiadomo, że wakacje mają się ku końcowi.
Sama nie wiem, czym ten wrzesień zapowiada się w moich myślach i odczuciach. Może tą słyszalną ciszą – dzieci wracają do szkoły. Może tym szelestem i szumem delikatnego podmuchu wiatru. Może dojrzałym i przesyconym słońcem, które tak bardzo chcę zatrzymać.
Uwielbiam zapach porannego wrześniowego powietrza i chłód wieczorów tego okresu.
Odgłos spadających na ziemię jabłek daje mi poczucie względnego spokoju.
Nie, to jeszcze nie koniec sezonu, nawet długo jeszcze nie, ale czuję, że coś się zmienia.
W tym roku właściwie nawet wiele. Lato potrzebuje odpocząć od rozbrykanych dzieci, dlatego daje im wrzesień i nowy plan lekcji do rąk. U nas też przyszedł czas na zmianę rutyny. Jagna dorosła już do wieku przedszkolnego 🙂 .
Dzielnie i wielką chęcią pakuje swój mały plecak i ruszamy do przedszkola codziennie rano – ja z kawą, a ona z głodem nowych wyzwań i nauki 🙂 .
Ale… kto by nie kochał ruszać do szkoły, by mijać takie widoki w drodze…
Nawet śpioch jakim jestem ja sama uwielbia ten wczesny czas za jego bezkresne niebo i niekończący się urok!