i po co on tam polazł?

Perspektywa to ciekawa rzecz.

Pozwala nam widzieć rzeczy inaczej na rożnych etapach naszego życia.

Dziś – z perspektywy czasu 🙂 – śmiem twierdzić, że najlepszym nauczycielem jest doświadczenie, a szkoła życia najbardziej prestiżową jest z dostępnych nam szkół. Nie oznacza to w ogóle, że polecam odpuścić sobie edukację w tradycyjnym jej rozumieniu i już dziś, tu i teraz „wziąć się z życiem za rogi”. Wręcz przeciwnie! Jako dobra i sumienna uczennica, a także wielki fan szkoły (po prostu rasowy „kujon” – hehehe 🙂 ) zachęcam do „odbębnienia” (najlepiej w wielkim stylu) niezbędnego czasu w szkole i na studiach. Kiedy jednak papier jest już w dłoni – a ten zawsze warto posiąść – pakować należy walizki i w podróż na spotkanie z życiem ruszać. Mam nadzieję, że kiedy Jagna dorośnie i powie: „Kochani moi Rodzice, wyprowadzam się. Jadę na drugi koniec swiata, bo ten piękny, w którym się wychowałam znam juz aż za dobrze.” –  będę równie liberalna i otwarta. Jak dziś, kiedy piszę tego posta 😉 . Chyba nie mam innego wyjścia, bo „wiszę” to mojej Mamie ? . Jadwiniu, liczę wówczas na Twoje wsparcie 😉 !

Niemniej jednak doskonale wiem, że doświadczenie nas uczy i kształtuje. Życie sprowadza do pionu. Czasem jest łatwiej i weselej, innymi czasy smutniej i trudniej, ale jak się czegoś nie przeżyje samemu, to się tego nie zrozumie. I tak dla przykładu wiele rzeczy mnie dziwiło i zaskakiwało, kiedy wyjechaliśmy za ocean. Inna kultura, inne motywacje i potrzeby ducha. Zastanawiało mnie co to za puch, który sprawia, że połowa porannej zmiany dzwoni z prośbą o zwolnienie z powodu „choroby” 😉 . Ktoś „wyszusował” 128 dni na nartach? Po co?!? Po co to komu?

Moje własne życie postanowiło mi odpowiedzieć. To ono wzięło mnie „za rogi” i sprowadziło do pionu. Pozwoliło zrozumieć miłość innych do gór, do nart, do sportu. Przewartościowało mnie. Okazało się, że „zarobić” swój skręt (na nartach) jest znacznie przyjemniej, niż bez końca wjeżdżać wyciągiem na górkę i jeździć po doskonale przygotowanym stoku. Nie twierdzę, że to nie jest świetna zabawa, bo jest! Ale… wleźć tam o własnych siłach, żeby zjechać, to coś więcej. To pasja i miłość do gór, do puchu, do walki z sobą.

   

   

   

   

Więc właśnie:  po co on tam polazł, a ona za nim?

 

Po prostu – oboje ukochali ten puch, to zmęczenie, tę ze sobą walkę.

Ostatnie zimy tu w Bieszczadach nie były dla nas łaskawe. Były raczej jesienią z przebłyskiem bieli. Doczekaliśmy jednak i zimy!!! Mroźniej i śnieżnej – zimy doskonałej, znanej jako „prawdziwa” 🙂 .

Od kiedy tylko zamieszkaliśmy w Smolniku i kiedy bielała górka przy schronisku, zastanawialiśmy się z Przemkiem, jakby to było z niej zjechać. W tym roku się przekonaliśmy ? .

Ot, jest i odpowiedź. Poszedł tam, by zjechać sobie w tym świeżym śniegu. A ona poszła za nim dokładnie po to samo i obojga to wielce uszczęśliwiło 🙂 . 

Zamykając temat doświadczeń nie mogę się powstrzymać, by napisać:

„You can take a Boy out of Jackson Hole

But you cannot take Jackson Hole out of the Boy.”

   

   

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

54 + = 63