być w chwili

Od kilku, a może nawet już kilkunastu dni nie mogę rozstać się z pewnym stwierdzeniem. Zasłyszana w biegu rozmowa przyjaciółek nadała ton moim myślom. Otóż dotyczyła ona „bycia w chwili”. Niby najzwyczajniejszego w świecie doświadczania momentu, skupiania się na tym, co akurat robimy. Od najprostszych codziennych czynności po bardziej skomplikowane.

Przytoczony w rozmowie przykład odnosił się do przyziemnej czynności brania prysznica. Okazuje się, że to nie takie łatwe zadanie, bo za zwyczaj siedząc w wannie lub biorąc prysznic nasze myśli są gdzieś daleko. Nie poświęcamy sobie tych 10 minut i nie odpoczywamy, a w zamian zastanawiamy się ile kanapek zrobić dziś dzieciom do szkoły lub czy dzisiejszy korek nie sprawi, że spóźnimy się do pracy etc.

Ruszyła w mojej głowie analiza własnych codziennych czynności i czasu jaki tak właściwie poświęcam im konkretnie, a także ile czasu mam dla siebie, Przemka i Jagny. Bilans okazuje się słaby… Mimo że w Bieszczadach żyjemy, gdzie czas wydaje się płynąć swoim torem, to stres dopada nas wielki. Ciągłe skupienie na Gościach, ich komforcie i zadowoleniu sprawia, że nasze głowy nigdy nie odpoczywają. I tak na przykład wiem, że skoszenie trawy musi zająć 4 godziny, bo nie da rady szybciej, a już po 2 godzinach zaczynam martwić się co mam do zrobienia w kuchni. Czy kiedy jadę na rowerze wciąż myślę o tym, czego zapomniałam zrobić przed wyjściem i o ile opóźni moje kolejne działania po powrocie. Lawina i natłok obowiązków, z którymi świetnie dajemy sobie radę, sprawia, że żyjemy w stresie.

A po co? 

Pedałując nie nadrobię pozostawionych za sobą obowiązków, bo przecież jestem właśnie na rowerze z dala od tego, co zostało lub nie zostało zrobione. Kosząc trawnik nie mogę rozwieszać prania, bo jak to się potocznie mówi „nie rozdwoję się”. Po co więc ta gonitwa myśli? Po co ten stres? Uświadomiłam sobie, że czasem chciałabym przyspieszyć czas, by już móc robić kolejną rzecz, a wykonując tę następną w kolejce mam to samo odczucie i wszystko się zapętla. Tak można bez końca. Przyspieszać, stresować się, nigdy nie odpoczywać. Tylko po co? Jestem z Jagną, bo to moje dziecko, które mnie potrzebuje i które kocham. Przytulam Przemka, bo mi to pomaga. Na rower wychodzę, bo to kocham. Biegam, bo w ten sposób odpoczywam. Za nic w świecie nie odzyskam żadnej chwili i nie przeżyję jej ponownie. Postanowiłam więc zwolnić i „być w chwili”. Obiecałam sobie wyłączyć myślenie „na zaś” i obym w tym postanowieniu wytrwała…

Moje najcudowniejsze momenty każdego dnia:

IMG_1708

IMG_1729

IMG_0983

PLUS „ROWEROWANIE”

Pomyślcie sami, czy warto ciągle się spieszyć? 

6 myśli nt. „być w chwili

  1. ja pod prysznicem nie myślę o niczym tylko aby jak najszybciej się umyć i do domu po pracy robię to od 31 lat .każdy ma swoje obowiązki radości i zmartwienia

  2. Zwolnić, zatrzymać się na chwilę, poczuć smaki, zapachy, zapatrzyć się w otaczający świat…wszystko co najcenniejsze umyka nam przez palce rąk przez okrutny pęd…nic nie przyspieszy życia! niektóre momenty w naszym życiu już nigdy nie wrócą, tylko będziemy żałować. Równowagę w życiu osiągniemy przez życie daną chwilą, nie przyszłością nie przeszłością, ale tu i teraz. Jakież to trudne w dzisiejszych czasach, ale warto żyć dla chwili tu i teraz…!W Smolniku jednak inaczej płynie czas, prawda? 🙂

    • Inaczej, to fakt. Czasem intensywnie, czasem wolno. Aniu, ale i przed Wami teraz cała masa chwil do przeżywania 🙂 . W ogóle stwierdzenie „chwilka dla siebie” nabierze nowej mocy 🙂 🙂 🙂 . Powiem tylko jedno: o to właśnie w życiu chodzi!!!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

46 + = 51