Wypada chyba odezwać się po świętach, żeby nie było, że padliśmy z przejedzenia 😉 . Czas znów zaskakująco szybko uciekł i z przygotowań zostały już tylko wspomnienia… Wszystko się udało, jak zaplanowaliśmy, mimo że ostatniego dnia brakło proszku do pieczenia… Oj, „melt down” szefa cukiernika był bliski, bo jak na złość i sklep był zamknięty. Na szczęście w takiej sytuacji można liczyć na sąsiadów 🙂 – nerwy ukojone, sytuacja opanowana i chleb bananowy wyszedł przedni. Ba, tak dobry, że i przepis powędrował w Polskę z Gośćmi 🙂 .
Pogoda spłatała nam jednak totalnego figla i zamiast mokrego Dyngusa było lepienie wielkanocnych bałwanów. Tradycji stało się za dość, bo były i pisanki:
i święconka:
nie zabrakło chrzanu:
i postnie też było:
Nie zaprzestaliśmy jednak na serach, twarożkach i pastach 😉 . Słodziliśmy sobie i rozpieszczaliśmy podniebienia.
Nie wszystko uchwyciłam, bo… tak szybko nam znikało ze stołu.
Jak gościom smakowało to super.Gabrysia na pewno by smakowała desery to łasuch
A było w czym wybierać: sernik, jabłecznik, fale Dunaju, WZ-ka… Mniammmmmmm 🙂 .
Ja zaś mięsożerca od malucha za mięskiem ,jak byłem malutki wołałem na kiełbasę pypy