„Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.”
Przyszło mi zrozumieć tę prawdę życiową przez pryzmat własnego doświadczenia.
Wakacje, urlop – słowa, które każdego pracującego człowieka nie ważne na jakiej szerokości, czy długości geograficznej wprawiają w stan euforii. Nas też! Upragniony urlop! Daliśmy sobie wolne i starym jeszcze – nazwijmy go – „amerykańskim” zwyczajem postanowiliśmy wyruszyć na „road trip”. Samochodem przez Polskę – z południa na północ 🙂 . PIERWSZY, dłuższy wyjazd od kiedy przeprowadziliśmy się w Bieszczady.
Swój czas rozplanowaliśmy calkiem nie źle. Leciały w Czarnkowie żurawie, szumiało pięknie w Kołobrzegu polskie morze, baterie ładowaliśmy w SPA, a Kazimierz, jak cierpliwy znajomy czekał na naszą u siebie wizytę na końcu 😉 .
W planach mieliśmy wiele atrakcji. Kino, spotkania z przyjaciółmi w drodze powrotnej, ale jak to w życiu bywa… Niespodziewanie nasz własny dom „zatęsknił” za mami i skrócić musieliśmy podróż o dni kilka.
Choć u Juniorów zawsze jest tak dobrze, jak we własnych domowych pieleszach, a od rana uśmiechem witają nas wszyscy i gospodarze i ich dzieci, to trzeba było spakować się na prędce i ruszyć w drogę. Niedosyt spotkań z pozostałymi znajomymi jest wielki, ale… Przyznam, że do domu wracaliśmy z takim samym podekscytowaniem z jakim chcieliśmy go na trochę opuścić 😉 .
Fajnie było gościć w „Żurawiach” i nie gotować, zwiedzać okolicę.
Zobaczyć Bałtyk po latach – plus minus – piętnastu… To było święto. W takim dniu deszcz, wiatr i ledwie dodatnia temperatura nie stanowiły problemu 😉 .
Snuć się w ciągu dnia i wieczorami po Kazimierzu, podjadać ichniejsze smakołyki w restauracjach to była przyjemność niezmierna.
Jednak… Obudzić się we własnym łóżku to jest coś 🙂 . Pogłaskać swoje psiaki i przytulić kociaki jest przemiło. Choć „jedną nogą” byliśmy jeszcze na urlopie, to od razu chcieliśmy się spotkać ze znajomymi i pójść z nimi na spacer po lesie.
A u nas był mroźny, słoneczny dzień. Góry. Spokój. Cisza. Zawsze fajnie wyjechać, żeby odpocząć. Fajnie nabrać dystansu, ale powrót do domu… Po prostu „priceless” 🙂 .
Wszędzie dobrze ale w domku najlepiej
Ja bardzo lubiłem jeżdzić na wakacje na Hel miałem tam kolegę rybaka niestety zmarł
Przykro man z powodu kolegi 🙁 . Może jednak warto odwiedzić dawno niewidziany Hel i połowić ryby?
To już nie to ,niema dziadka jak go nazywałem zawsze będę go bardzo mile wspominał
Fajny urlop objazdowy,odpoczynek ze zwiedzaniem.
Pozdrawiam
Tak po cichu sobie myślałem, że ….. telefon zadzwoni i Siudaczki powiedzą, że pod blokiem stoją…….
Oj, ile takich niespodzianek chcielibyśmy zrobić – z samolubnych chęci spędzenia czasu w świetnym towarzystwie 🙂 . Zawsze „coś” przeszkodzi, ale czekamy na Was u nas. Kupować auto i w drogę!