mydło i golidło

Pracowałam kiedyś dla bardzo mądrego szefa. Wiele się od niego nauczyłam. Bardzo cieszę się, że z biegiem lat zaprzyjaźniliśmy się blisko i nasza znajomość wciąż trwa. Dziś zauważam, że zdobyta w tamtym czasie wiedza ma charakter uniwersalny. Bardzo pomogła mi na początku naszej drogi, a teraz wraca w potrzebie i pozwala zrozumieć nowe wyzwania.

Dlaczego o tym piszę? Peter (a.k.a. Peta) jest bardzo konkretnym człowiekiem. Mocno skupionym, o wyraźnie określonych celach. Niełasym na pochlebstwa, które jednak lubi, jak wszyscy 🙂 . Wiele lat pracy w biznesie restauracyjno/hotelarskim pozwoliło mu wiele zobaczyć. Zawsze zastanawiałam się czemu tak bardzo czepiał się nielicznych przypadków niepochlebnych opini, kiedy tych rewelacyjnych miał mnóstwo! Ludzie wracali do restauracji latami, byli fanami tego, co stworzył. Zawsze jednak marszczył czoło na wieść o niezadowolonym kliencie. Myślał o tych sytuacjach bardzo długo, rozkładał je na czynniki pierwsze. Wciąż pracował nad ulepszeniem „doskonałego”, bo tak był przez wielu postrzegany (w tym mnie i Przemka). Po prostu mistrz w swojej dziedzinie. Nie pozwalał sobie na żadną arogancję i zadzieranie nosa, mimo ugruntowanej i mocnej pozycji, jaką wypracował prowadząc własną restaurację przez ponad 30 lat. Taki był doświadczony, a ten jeden zły komentarz psuł mu nastrój na dobrych kilka dni… Dręczył go.

Nie rozumiałam tego wówczas, a teraz wszystko stało się jasne 🙂 .

Kiedy człowiek robi coś z serca, kiedy skupia się na wszystkich szczegółach i stara jak najlepiej, a nagle coś wypada w oczach Gościa nie do końca dobrze, a czasem nawet po prostu źle, to boli to okrutnie. Teraz już wiem, czemu Peter tak długo to wszystko w sobie nosił i trawił. Dobre opinie utwierdzają człowieka w tym, że wybrał słuszną drogę. I jakby na to nie patrzeć są najzwyczajniej w świecie miłe. To jednak te niepochlebne zapadają w pamięć. Ja pamiętam wszstkie nasze w oczach Gości potknięcia…

W tym roku postawiłam sobie jednak za cel lepsze analizowanie potrzeb i komentarzy Gości. Mniej emocji więcej trzeźwego spojrzenia.

Na „owoce” wspomnianych analiz natkniecie się w naszym domu już od teraz 😉 . W łazienkach od samego początku czekały u nas ręczniki, suszarki i mydło do rąk. Jak się okazuje współczesna agroturystyka na bieszczadzkiej (i pewnie nie tylko 😉 !) wsi musi oferować jednak jeszcze coś! A co? To:

  

I tak mi przyszło do głowy, że skoro Austriak w mieście kowboi odniósł taki sukces, to mądre wsłuchiwanie się w potrzeby naszych domowników i nam zapewni spokojny sen.

Dziękujemy za mobilizację, tym którzy zapomnieli spakować mydło 😉 .

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

1 + 2 =