po co Paulina na Księżyc się wybrała?

Nie skończyłam wątku o swojej wypraiwe „w kosmos” (czyt. do Krakowa 😉 ). Obiecałam napisać „następnym razem” i tak mi zeszło. Wyjaśniam więc teraz.

Jakiś czas temu zrobiłam kurs instruktora Pilates. Pamiętacie wówczas moją wielką radość 🙂 ? Dzięki temu spełniło się kolejne z moich marzeń.

W sezonie letnim gościliśmy u siebie kilka pięknych ciężarnych kobiet. Kobiety w ciąży są nadzwyczaj urodziwe, czyż nie? Stan, o którym mowa może i lekko dla przyszłej Mamy uciążliwy chwilami, ale fakt, że pod ich sercem bije drugie, jest niepojęty. Magiczny. W każdym razie, niektóre z nich, pragnęły pójść na Pilates i poćwiczyć z nami. Nie byłam w stanie wziąć na siebie takiej odpowiedzialności… Dlatego postanowiłam w niniejszej materii zdobyć wiedzę, troszkę praktyki, a i z czasem – miejmy nadzieję – doświadczenie.  

W Krakowie po dniu obfityjącym w wykłady na temat fizjologii ciąży, rozmów o nastrojach ciężarnych i ich wielkiej sile (!!!), a także po ćwiczeniach z udawanym brzuchem 🙂 wręczono mi certyfikat , stwierdzający, iż w niniejszym temacie zdobyłam pewne – nazwijmy to – rozeznaie 😉 . 

By się jednak nie zagalopować, od razu uściślam. Ćwiczenia wskazane są JEDYNIE dla kobiet w ciąży posiadajęcych oficjalną zgodę swojego lekarza na niewielki wysiłej fizyczny w ich blogosławionym stanie 🙂 . „Papiurek” taki wystawia i podbija prowadzący ciążę ginekolag, a ja – na życzenie  Pań – mogę poprowadzić zajęcia. Fajna perspektywa, nie?

DSC08409

DSC08405    DSC08402

Jedna myśl nt. „po co Paulina na Księżyc się wybrała?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

80 − = 78