jeden zakręt dla kierowcy, a dla Pauliny kosmiczna wyprawa

Wiem, ja po prostu wiem, że każdy kierowca z prawdziwego zdarzenia (niezależnie od płci) uśmieje się w głos z mojego posta, ale… Ale są też Ci mniej odważni prowadzący samochód (do których należę ja) i oni właśnie zrozumieją 🙂 . 

O co chodzi?!? A no o moją wyprawę do Krakowa 🙂 . Nie raz, nie dwa przemierzaliśmy odcinek Smolnik – Zawiercie, a i Smolnik – Kraków w tę i z powrotem. Nawet chyba ze 2 razy ja prowadziłam 🙂 🙂 🙂 , ale Przemo zawsze siediał z boku i podpowiadał mi jak jechać i które lewo to lewo, a które prawo, to „to drugie lewo” 😉 . Tym razem jednak nie miałam mieć pilota… Zapisana na kurs wiedziałam, że MUSZĘ być w Krakowie 5 października. Hmmm… Wiedziałam też, że nie ma opcji byśmy pojechali oboje, bo dom całkowicie pełen Gości. „I co teraz???” – myślałam. „Do Tarnowa dam radę bez problemu.” – to wiedziałam. Autostrady jednak nie cierpię, a w Krakowie muszę zakupić kilka skarbów do Smolnikowych Klimatów. Potem znów łatwo, by dotrzeć do Zawiercia do naszych Rodziców. KRAKÓW, ten KRAKÓW – bałam się jazdy po nieznanym mieście pełnym aut, tramwi i pieszych… Nie miałam wyjścia. Trzeba było przezwyciężyć strach i okiełznać nieznane drogi. I co najgorsze… Zdać się na „Dziolandę” – GPS, tak nazywamy mówiący do nas głos z małego monitorka z mapą 🙂 . 

Okazało się – ku mojemu zdziwieniu – że wszystko jest wykonalne 😉 .

***tu miejsce na śmiech w głos dla PRAWDZIWYCH kierowców 🙂 !***

Pierwszego dnia zubiłam się raz i łatwo było naprawić pomyłkę 🙂 . Drugiego – najłatwiejszy wyjazd z Krakowa zablokował remont drogi i przez chwilę i ja i Dziolanda zgubiłyśmy wiarę w siebie. Dwa głębokie oddechy i 15 nieodebranych połączeń z Przemkiem ( 😉 ) później już byłyśmy na A4-ce. W kilka godzin potem już w domu z Przemem, naszymi kotami i psami. Okazało się, że moja „wyprawa” była niczym wielkim na dobrą sprawę. Na prawdę! To wszystko jest w naszych głowach. Było w mojej. 

Jeśli ja przejechałam ten dystans, nie do ogarnięcia w mojej wyobraźni, możecie i Wy! Wy nieśmiali kierowcy!

Podsumowując… Pokonałaam lęk przed ulicami Krakowa i przywiozłam ze sobą dyplom – w innej, nowej dla siebie materii. O tym zaś kiedy indziej.

P.S. Kawa zawsze najlepsza jest u Mamy i Taty!

4 myśli nt. „jeden zakręt dla kierowcy, a dla Pauliny kosmiczna wyprawa

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

32 − 29 =