Moja niemożność jazdy na rowerze (jeszcze kilka dni i oszaleję 😉 ) ma swoje plusy. Hmmm… a przynajmniej Przemek stara się mnie do tego przekonać, wymyślając wciąż nowe pomysły na rozweselenie mojego „nosa na kwintę”.
Od dawna staraliśmy się zajrzeć w pewne miejsce. Wszyscy o nim mówią, polecają, znają, a i 20 tysięcy – plus – „lajków” swoje mówi. Listopadową porą zamknięte na 3 spusty, a tylko wtedy mamy czas wybrać się i „pozwiedzać”. W każdym razie wygospodarowaliśmy we środę trochę czasu i postanowiliśmy zostać turystami w Wetlinie na 1,5 godziny :). Odwiedziliśmy owo miejsce i przyglądaliśmy się mu bacznie…
Okazuje się, że są super miejsca w Bieszczadach, gdzie ktoś wita gości w drzwiach z uśmiechem i zamiast burknąć: „zamawia się przy barze”, zaprasza do stolika i oferuje serwis. Bez pośpiechu – jest czas zajrzeć w menu i porozmawiać o tym, co kuchnia ma dziś dobrego do zaoferowania, a co jest absolutnym hitem i specjałem szefa. Zamówione przez nas napoje trafiły na stolik od razu. Nikt nas nie pośpieszał z zamówieniem jedzenia. Sączyliśmy i zastanawialiśmy się.
Ja „kafa” – 400 ml (!!!), Przemo „pifo” :). I co z tego, że nie było kawy mrożonej. Nasz kelner od razu polecił mi tę właśnie dużą, na którą miałam ochotę nawet o tym nie wiedząc. Opowiedział o tym co „z kija” nalewają i czym jedno od drugiego się różni. Znów – BEZ POŚ PIECHU! Przemka wybór – trafiony również!!!
Siedzimy, zastanawiamy się, czego by tu spróbować.
I choć wszyscy mówią o NALEŚNIKU GIGANCIE ®, to Przemek postawił na specjał…
Tu też się nie pomyliliśmy! Kawał mięcha, jak na stek przystało, a i frytek na talerzu szukać nie musieliśmy :). Ja zasmakowałam w sałatkach, które Przemek nazywa popychaczami i zbytnio nie przywiązuje do nich wagi ;).
Wszsytko smakowite, super podane. Na prawdę warto zajrzeć do Chaty Wędrowca. Fajnie wiedzieć, że popularne miejsca nie koniecznie muszą rozrastać się „przez pączkowanie” typu: „A co tam. Dodamy namiot, wstawimy stary stolik, zrzucimy ceratą przypiętą spinaczami do stołu, będzie łatwo zetrzeć. Ludziom i tak nie zależy.” A jednak zależy :). Spójność, wierność oryginalnemu pomysłowi w Chacie Wędrowca jest widoczna. Jesteśmy pod wrażeniem i wrócimy na pewno przed końcem lata, by spróbować „tego naleśnika” :).
Cudze chwalicie…… a chyba swojego nie jecie :))))
echhh ta borowikowa i smażony bakłażan i ziemniaczki pieczone…. 🙂 o pomidorówce i bezach nie wspomnę 🙂
pozdrowienia z Radomia
Dziękujemy :). To przemiły komplement. Na prawdę aż mi się ciepło na sercu zrobiło!
Życzę smacznego,niestety takich ja Chata Wędrowca knajpek, jest mało ważne aby było smacznie,porcja aby sobie pojeść i w miarę rozsądna cena.Oraz atmosfera miła i traktować, klienta jak członka rodzinny a nie jak natręta.Pozdrawiam bardzo serdecznie
Paulina jak gotuje nie smakowałem, ale myślę i jestem zdania lepiej niż Ewa Wachowicz i reszta celebrytów gotowania.
Zapraszam Leonie i dziękuję za wiarę we mnie 🙂
Też tam jedliśmy. Jak Jurek dostal ten gigantyczny naleśnik to nie moglam przestac się śmiać. Moja połówka tego naleśnika racucha wyżywiłaby 2 osoby.
Pozdrawiam goraco z upalnej Warszawy. Pisz, Paulinka, częściej:)
Lakier zielony już kupiłam:))))
Pierścinka już nie było, ale bardzo się cieszę, że Ty masz.:))))
Ja dziś sobie o Tobie myślałam, bo malowałam paznokcie na zielono :). Uściski!!!