Kochani, jak wiecie lubimy sobie z Przemkiem „pichcić”, bo lubimy jeść :). Czasem eksperymentujemy, uczymy się nowych rzeczy, a i Goście podnoszą nam co chwila poprzeczkę, bowiem wracając zmuszają nas do odkrywania nowych dań. Staramy się urozmaicać menu i nie powtarzać posiłków! Chyba, że na życzenie :).
Miałam zawsze taki problem… Gotowanie nie sprawia mi kłopotu, ale pieczenie tak! Nie lubię przepisów bardzo konkretnych, typu dodaj 10g „tego” i 20 „tamtego” :). Ja gotuję na smak i lubię wiedzieć co „wrzucić” do garnka, by było pysznie, ale proporcje ustalam sama :). Nie lada zdradziłam Wam sekret :). Dlatego też, czasem cięzko podać mi przepis na któreś z naszych dań, bo on tak właściwie nie istnieje :).
W każdym razie… W sobotę na zajęciach z Pilates nawiązała się rozmowa o tym moim ciastowym problemie. Ania, która zagląda na zajęcia, powiedziała, że gdyby miała takiego zielonego pomocnika w kuchni, jakiego mamy my, to piekłaby i piekła bez końca. Nie dała mi wytłumaczyć, czemu to pieczenie mi nie podchodzi. Cały czas tłumaczyła, że trzeba piec :).
Przyszłam do domu po zajęciach i zaczęłam myśleć. Może czas przełamać tę niechęć w sobie i coś upiec? W życiu trzeba przecież walczyć ze swoimi słabościami. Obudziłam się dnia następnego i poczułam, że to ten dzień, że „dziś” coś upiekę. Z dzieciństwa pamiętam smak mojego ulubionego ciasta – murzynka, na który przepis dostałam od Mamy. To ciasto zawsze się udawało, pomyślałam, że to dobry punkt wyjściowy :). Odpaliłam maszynę i pomieszałam składniki. Będzie murzynek…
Przez 30 minut jakie spędził on w piekarniku, przyszły mi do głowy pomysły „ulepszenia” maminego przysmaku. W ten oto sposób powstało super ciasto! Przełożone domową konfiturą z wiśni:
Wiejską bitą śmietaną:
A na koniec polane domowej roboty polewą czekoladową i posypane orzechami.
Wczoraj smakowało pysznie, ale sądzę, że dziś będzie jeszcze lepsze :)!
Panno Anno, dziękuję za motywację :)! Życzę słodkiego dnia wszystkim :).
Ale pyszności Paulina, z kawa kawałeczek proszę, pozdrawiam bardzo serdecznie
i się uśliniłam…
mniam mniam, ślinka cieknie. też coś upichcę, już wkrótce…