Rok temu, 6 grudnia wybraliśmy się w podróż po marzenia. Droga była bajkowa, lecz wydawała się nie mieć końca. Śnieg i wiatr towarzyszyły nam już nieustannie od skrętu na Komańczę w Tylawie.
Jak tylko odbiliśmy w lewo myślałam, że to „już tu”, a przed nami było jeszcze 40 km :). „Taka dróżka wąziutka, to nie może być daleko” – wydawało mi się. Ha! To żadna to „dróżka”, jak się okazuje, a główny szlak komunikacyjny Dukla – Komańcza, ba nawet Cisna :).
Dotarliśmy późno, serca biły nam mocno, bo przecież dom ten znaliśmy świetnie, ale tylko ze zdjęć, które z wielką częstotliwością oglądaliśmy codziennie w Internecie jeszcze w Jackson. Teraz mogliśmy go dotknąć. Dziwne uczucie…
Tak przywitał nas 7 grudnia, 2012r.
I jak można było tu już nie zostać? Dziś, rok później też jest pięknie i biało, mniej jednak słonecznie, a bardziej wietrznie. Z chęcią dodałabym zdjęcie, lecz aparat odmówił posłuszeństwa :(. Postaram się nadrobić niebawem.