Bieszczady przez WIELKIE „B”

Dziś zacznę tak…

100_3836

100_3846

100_3837

I co, w końcu się udało. POSZLIŚMY W BIESZCZADY! Las, cisza, spokój, listopadowe słońce i w środku tego wszystkiego my. Ale fajnie! Niby „dwugodzinny” spacer miał być, a ledwo wróciliśmy po pięciu :). K. i M. zadzwonili przed południem zapytać, czy „chce nam się przejść z kijkami” :). Jakoś tak akurat się składało, że mogliśmy, i czas i chęci były. Trochę nas Schnappsie zawiódł, bo uciekł tuż przez spacerem i do teraz szwęda się po wsi (oj, niech już wróci!), ale Alta dzielnie maszerowała. Bez smyczy!!! Tylko raz poczuła zew natury i pobiegła za łanią w las. Wróciła, ona zawsze wraca.

A w tym lesie mówię Wam. CUDNIE! Piękna pogoda, bo ponad 8°C, świetni przewodnicy i same „dziwy”. No bo tu ślad niedzwiedzia, tu małego „misia”, tam wilków, dzików i żubrów jeszcze. Dobry dzień!

I nawet to bolące kolano nie przeszkadza.

P.S. Listopad może być piękny! 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

38 − 28 =